Kiedyś zadałam na blogu takie pytanie: jakim typem turysty/ podróżnika jesteś? Czego szukasz w podróżach? Co Cię fascynuje lub czego pragniesz doświadczyć? A może kluczowe jest to, na jakim etapie życiowym jesteś i to warunkuje, jak podróżujesz?
Ja poszukuję ludzi i opowieści.
I kiedy teraz to sobie przypominam, wiem, że nadal poszukuję tego samego.
Kiedy znajduję kogoś wyjątkowego, wracam do takiej osoby wielokrotnie – w myślach, wspomnieniach, opisach, a czasem po prostu pakuje się i jadę. Danuta Indyk, choć i ja wolę się do niej zwracać, jak Włosi, Daiana, jest kimś takim niezwykłym. Przy ogromnym nakładzie pracy jaki ma przy prowadzeniu restauracji i zarządzaniu agroturystyką, podziwiam ją za jej promienność, uśmiech i życzliwość do każdego człowieka. Znam Danusię od 3 lat, od dwóch – osobiście. W końcu udało mi się ją namówić Daianę na krótką rozmowę o byciu LO CHEF!
Danuta Indyk, Daiana
Danka to Polka pochodząca z niewielkiej Milówki w Beskidzie Żywieckim. Dietetyk i miłośniczka zdrowego odżywiania. Chef w restauracji Bio Vitalia, nazywanej także Ricetta della felicita’ (Przepis na szczęście), położonej na terenie Agriturismo Il Gorgo, w toskańskim Bettole (prowincja Siena). Po latach spędzonych w Toskanii i uczenia się tutejszej kuchni, podbija serca i podniebienia gości restauracji. Jej dania są piękne i smaczne, przygotowywane wyłącznie z lokalnych produktów oraz z restrykcyjnym oznaczeniem BIO.
Restauracja BioVitalia powstała w murach XVll-wiecznej Leopoldiny, typowego w rejonie Valdichiana domu chłopskiego, drobiazgowo odrestaurowanej pod nadzorem konserwatora zabytków.
Zapraszam na wywiad z Daianą.
O fascynacji kuchnią Toskanii
Jesteś w Toskanii od ośmiu lat. O dwóch lat pracujesz jako chef w restauracji BioVitalia w agroturystyce Il Gorgo. Jak się rozpoczęła Twoja przygoda z kuchnią toskańską?
Moja przygoda nie rozpoczęła się od profesjonalnych kursów czy szkół gotowania, lecz od miłości do jedzenia. Zafascynowana włoską kuchnią, tutejszymi produktami, zaczęłam przyglądać się, a właściwie podglądać, prawdziwe toskańskie gospodynie, które tutaj nazywa się massaia. To mama, babcia, ciocia, które co niedzielę razem przygotowywały domowej roboty makaron. To właśnie od nich zaczerpnęłam pierwszy łyk miłości do tutejszej kuchni.
Skoro mówimy o miłości, to za co najbardziej kochasz kuchnię Toskanii?
Zdecydowanie za jej prostotę. Tutejsza kuchnia opiera się na świeżych produktach, zawiera bardzo dużo warzyw, ale też takie składniki, jak czerstwy chleb. Co ciekawe, prócz słynnego steka florenckiego, mięso jest tu w zasadzie jedynie dodatkiem. Kuchnia jest bogata także w sery, jak ricotta, pecorino i oczywiście oliwa z oliwek, która króluje na stole i w potrawach. O prostocie tej kuchni niech świadczy skład toskańskiego makaronu pici, to tylko woda i mąka, nie ma w nim jajek, oliwy, soli, słowem zero dodatków. I to jest naprawdę znakomity makaron.
Przygotowanie restauracji
Restaurację, w której pracujesz, współtworzyłaś właściwie od samego początku, od momentu, gdy zobaczyłaś to pomieszczenie po raz pierwszy, aż po oddanie jej do użytku. Jak to wyglądało?
Restauracja jest byłą stajnią i oborą, o czym wiem od właścicieli. Historia tego budynku sięga XVII wieku. Gdy pierwszy raz zobaczyłam to miejsce, trzy lata temu, to była graciarnia. Stało tu mnóstwo rolniczych maszyn, narzędzi, traktory, itp. Tymczasem projekt na restaurację był gotowy od 2009 roku. W zamyśle od samego początku, restauracja miała mieć charakter toskańskiego wnętrza gospodarczego z wykorzystaniem wszystkiego, co tu było i nadawało się w jakikolwiek sposób do użycia. I tak się stało. Wszystko, co jest w restauracji zostało wykonane z elementów znalezionych tutaj, na terenie posiadłości. Ponieważ jest to budynek zabytkowy, tzw. Leopoldina, wszystko odbywało się pod okiem konserwatora zabytków.
Kolory na talerzu
Goście bardzo zachwalają twoją kuchnię, ale zapewne jest danie, które kochają najbardziej. Co to takiego?
Najbardziej kochają kolorowe antipasti czyli przeróżne przekąski, które na talerzu wyglądają faktycznie ładnie, tymczasem jest to szalenie proste, oparte na świeżym chlebie, jest bruschetta i różne dodatki do chleba. Poza tym moim goście kochają pici, lasagne, tradycyjne makarony i oczywiście desery, jak tiramisu, panna cotta i toskańskie ciasteczka cantucci.
A Ty z jakiego dania jesteś najbardziej dumna? Albo z jakiego przepisu?
Jest sporo dań, które lubię przygotowywać, bo one zawsze smakują dobrze. Nie mamy szeroko rozwiniętego menu, ponieważ nasi goście kochają klasyczne toskańskie dania i chcą ich za każdym razem spróbować. Czasem wprowadzamy nowość, ale klasyka najbardziej się sprawdza: pici, tagliatelle, spaghetti alla chitarra, ravioli, gniocchi ziemniaczane z klasycznymi sosami.
Gotujące się szczęście
Na terenie restauracji organizujesz także lekcje gotowania. Mogą w nich uczestniczyć dorośli i dzieci. Czy osoby przebywające na wakacjach w Toskanii chcą uczestniczyć w takich zajęciach?
Bardzo chętnie! Często jest to pierwsze pytanie: kiedy będziemy mogli razem gotować, czego można się nauczyć? Tradycyjnie zaczynamy od ręcznego robienia makaronu, bo nie każdy zna spaghetti alla chitarra czy pici, a także ravioli, tagliatelle. Moi goście bardzo chcą się nauczyć robić także tiramisu czy cantucci, ale także proszą o nauczenie ich robienia toskańskich przekąsek. Często robimy coś z tradycyjnej kuchni toskańskiej, jak pasztet z wątróbek drobiowych albo zupę ribollitę.
Czy wyjawisz swój sekret na toskańskie szczęście?
Mój sekret ma zaledwie trzy składniki: to życie wśród pięknej przyrody, duża dawka słońca na co dzień i robienie tego, co się kocha najbardziej. Jeśli to przynosi radość i satysfakcję, to trzeba iść tą drogą.
Dziękuję za rozmowę.
Toskańskie przepisy Danusi
W trakcie lekcji gotowania z Danusią można nauczyć się wielu toskańskich potraw, ale już teraz możesz je samodzielnie wypróbować w domu, bowiem Daiana chętnie dzieli się przepisami prosto ze swojej kuchni. Oto 7 przepisów, aby móc poczuć cząstkę Toskanii we własnym domu.
Ribbolita Toscana
Przepis na zupę Ribollita już pojawiał się na blogu, kliknij TU.
Porcja na 4 osoby
- 2 szklanki ugotowanej białej fasoli (może być z puszki i może być też czerwona fasolka)
- 1/4 szklanki oliwy z oliwek
- 1 łyżka posiekanego czosnku
- jedna łyżka posiekanego rozmarynu
- 1 duża cebula, obrana i posiekana
- 2 marchewki, posiekane w kostkę
- dwa ziemniaki, pokrojone w kostkę
- 2 selery naciowe, posiekane
- ¼ główki małej kapusty – cavolo nero lub jarmuż (grubo posiekane)
- 1 puszka pomidorów bez skóry
- 2 szklanki rosołu czy bulionu z kurczaka
- czerstwy chleb i tarty parmezan
Zmiksować na gładką masę jedną szklankę fasoli. Odstawić ją na bok. Przez około 20 minut w garnku z grubym dnem delikatnie dusić czosnek, rozmaryn, cebulę, seler, marchewkę i kapustę na oliwie z oliwek, mieszając od czasu do czasu. Dodać całą, odstawioną i wcześniej roztartą fasolę, bulion, ziemniaka i pomidory. Dusić na wolnym ogniu jeszcze przez godzinę. Można na koniec wrzucić chleb i gotować jeszcze chwilę (lub chleb osobno już do gotowej zupy). Doprawić do smaku solą, pieprzem i peperoncino. Posypać parmezanem i wlać łyżkę oliwy z oliwek na surowo.
Pici Toskani
- 1kg mąki (najlepiej pół na pół semolina – grano duro z mąką pszenną)
- 0,5 litra zimnej wody
Zagnieść elastyczne i jednolite ciasto, przykryć ściereczką i odstawić na pół godziny po czym kroić na paseczki i formować długie i grube spaghetti.
Spaghetti alla chitarra
- 1kg mąki grano duro – semoliny
- 5-6 jajek
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- łyżeczka soli
- woda – tyle ile wchłonie, aby ciasto było elastyczne, ale twarde
Do przyrządzenia spaghetti alla chitarra potrzebna jest kuchenna gitara!
Wyrobione ciasto przykryć ściereczką i odstawić na pół godziny. Wałkiem lub maszynką do makaronu formować dość grube płaty ciasta (maszynką na 1 lub 2) i przecinać na gitarze spaghetti.
Schab po toskańsku
Schab doprawić solą, pieprzem oraz koprem włoskim, pozostawić pół godzinki w wysokiej patelni lub garnku z oliwą z oliwek, gałązkami rozmarynu i czosnkiem (ząbki czosnku w łupinkach). Obsmażyć na mocniejszym ogniu z każdej strony po czym wyciągnąć czosnek i zalać szklanką białego wytrawnego wina i dusić ok 20-25 minut pod przykryciem (ostatnie 10 minut odkryć, aby wino odparowało). Pokroić cieniutko ostudzone mięso (jak carpaccio) i doprawić oliwą, na której schab był duszony.
Cantucci
- 1kg mąki tortowej
- 8 jajek i 2 żółtka
- 100g roztopionego masła
- 700g cukru
- 600g migdałów (podprażone w piekarniku i posiekane na połowę)
- 50 ml Vin Santo lub innego słodkiego likieru
- łyżka proszku do pieczenia
- skórka otarta z dużej cytryny
- szczypta soli
Całe jajka + żółtka ubić ze szczyptą soli na pianę. Dodać połowę cukru partiami ciągle ubijając mikserem na wolniejszych obrotach. Następnie wlać rozpuszczone i ostudzone masło i likier. Resztę sypkich składników wymieszać (mąka, proszek do pieczenia, migdały, skórka z cytryny) i dodać ubite jajka wyrabiając ciasto (ma być niezbyt twarde i dość klejące). Formować wałki i układać na blasze (w odpowiednio dużych odstępach, gdyż ciasto sporo rośnie), smarować pędzelkiem namoczonym w likierze i posypywać cukrem. Piec w temp. 180 st. C aż do momentu, gdy wałki będą mocno rumiane (ok 20 minut). Po lekkim ostygnięciu pokroić cantucci. Można dodatkowo wysuszyć w nagrzanym piekarniku. Cantucci najlepiej smakują maczane w Vin Santo!
Panna cotta
Pół litra mleka wymieszać z pół litra słodkiej śmietany kremówki i zagotować z laską świeżej wanilii. Odstawić i wyjąć wanilię. Pomału wlewać rozpuszczoną żelatynę (1 łyżka), dokładnie i energicznie mieszać, aby nie zrobiły się grudki. Ponownie zagotować (1-2 minuty!). Jak przestygnie wlewać do miseczek i włożyć do lodówki na minimum 5-6 godzin przed podaniem.
Jeśli mamy ochotę na wersję kawową, panna cotta al caffe – wystarczy dodać espresso.
Tiramisu
Tiramisù alla Daiana, historię powstania tego przepisu znajdziesz TU.
- 500g serka mascarpone
- 4 jajka
- 4 łyżki cukru
- biszkopty pavesini (cieniutkie chrupiące biszkopciki), można również savoiardi przekroić na wzdłuż, aby były cieniutkie
- 100 ml dobrego espresso
- 50 ml białego martini
- 150g gorzkiej czekolady
Białka ubić z odrobiną soli na sztywną pianę, stopniowo dodawać cukier i jeszcze chwilę ubijać na wolniejszych obrotach miksera. Żółtka wymieszać z serkiem mascarpone i dodawać po trochę ubitych z cukrem białek, delikatnie mieszając całość do powstania jednolitej masy. Biszkopty maczać w kawie wymieszanej z martini i kolejno układać warstwami w pucharkach lub dużym niewysokim naczyniu: masa – biszkopty, masa – biszkopty. Warstwy posypywać drobno pokrojoną czekoladą według uznania. Wierzch posypać utartą czekoladą i schłodzić w lodówce przynajmniej 2 godziny przed podaniem.
Buon appetito!
Smacznego!
A na koniec, krótki filmik.
Danuta Indyk gościła już wcześniej na moim blogu, możecie przeczytać więcej o niej w artykule Agriturismo Il Gorgo. Przepis na toskańskie szczęście oraz W Toskanii jest wszystko, co kocham.
Na co dzień rezyduje w Agriturismo Il Gorgo w samym sercu Toskanii.
Nie masz teraz czasu na czytanie? Nie ma sprawy! Zapisz sobie poniższe zdjęcia na Pinterest, aby przeczytać później.
Nie masz teraz czasu na czytanie? Nie ma sprawy! Zapisz sobie poniższe zdjęcia na Pinterest, aby przeczytać później.
Włoska poczta
Dzielę się z Tobą moimi włoskimi podróżami mając nadzieję, że cię zainspirują do samodzielnego poznawania jednego z najpiękniejszych krajów na świecie. Dlatego zachęcam, abyś dołączył także do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Tylko dzięki temu nie przeoczysz niczego, co się pojawiło na blogu, ale przede wszystkim, otrzymasz mnóstwo dodatkowych informacji.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedna z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
Witam, z zapartym tchem czytam italiepozaszlakiem ☺ bardzo chętnie wracam do wielu artykułów i kiedy któregoś dnia przeczytałam artykuł o Pani Danusi Indyk na innym z portali od razu wróciłam tutaj bo pamietałam, że to tu Ją “poznałam” a że w planach miałam kwietniową podróż kamperem wraz z mężem i dwójką naszych małych chłopaków pomyślałam że to świetna okazja żeby się o tym przekonać osobiście.
Przeczytałam po raz kolejny, spisałam potrzebne informację i adres i ruszyliśmy na wiosenną toskańską przygodę.
Kiedy po 5 dniach wojaży po przeuroczej Toskani dojechaliśmy w okolice Cortony to stwierdziliśmy, że nadszedł czas na poznanie tej wspaniałej i wychwalanej w wielu artykułach Danusi i tej niezwykłej kuchni i ……WIELKIE ROZCZAROWANIE!!!
Może i jest to niesamowita postać ale niestety tylko w tzw.sezonie. Byliśmy u Pani Danusi dokładnie 13 kwietnia wczesnym popołudniem w nadziei zjedzenia pysznego obiadu a tu ….. mówiąc DELIKATNIE zostaliśmy przez Panią Danusię spławieni☹
Że teraz to nie sezon, że kuchnia nie pracuje a ona właśnie wychodzi….. szkoda bo to niestety tak bardzo po polsku… ☹ rodak dla rodaka wilkiem…..
Także może i Pani Danusia jest wspaniałym szefem toskanskiej kuchni ale żeby się o tym przekonać trzeba być w sezonie pełnym turystów i zgiełku bo inaczej “klapa” ? Pozdrawiam.
Droga Aneto,
bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa pod adresem mojego bloga, jest mi szalenie miło! Dziękuję także za Twoją opowieść o toskańskiej podróży.
Szkoda, że nie udało Ci się skosztować kuchni Danusi, jednak w obszernym artykule o Agroturismo Il Gorgo napisałam, żeby zawsze najpierw skontaktować się z Danusią, uzgodnić z nią dzień/ godzinę przyjazdu. Wówczas wiedziałay o Waszym przyjeździe i czekała z obiadem. Restauracja w Il Gorgo działa przede wszystkim dla gości agroturystyki, a jeśli ich nie ma, to tym bardziej trudno mi sobie wyobrazić, aby miała dziewczyna siedzieć cały dzień w kuchni w oczekiwaniu na nieoczekiwanych gości. Danuta nie tylko gotuje, ale także prowadzi agroturystykę i w związku z tym ma naprawdę szczegółowo zaplanowany każdy dzień.
W sezonie uwierz mi, Danka przyjmuje w restauracji gości nie mieszkających w agroturystyce wyłącznie po wcześniejszym umówieniu się. Inaczej nie dałaby rady, musi wiedzieć, ile będzie miała osób danego dnia.
Myślę, że każdemu z nas przytrafiło się w życiu wpaść do kogoś z niezapowiedzianą wizytą, a ten ktoś akurat nie miał dla nas czasu. Nie poczuliśmy się fajnie, to jasne ale z drugiej strony każdy ma swoje obowiązki.
Jestem Anetko pewna, że i Danusi było przykro, że w tej sytuacji nie może Was ugościć, ale wydaje mi się, że także można ją zrozumieć. Ostatnią osobą, o jakiej bym powiedziała, że “rodak dla rodaka wilkiem” jest Danusia. To po prostu nie jest taki typ człowieka. Ona jest naprawdę życzliwa rodakom. Powiem Ci, że ja zawsze jadę przed albo po sezonie i cieszę się z tego tak bardzo, bo wiem, że właśnie wtedy właściciele mają szansę chwilę ze mną porozmawiać. Jednak oni zawsze wiedzą, że przyjeżdżam.
Polecam Ci z całego serca umówić się z Danką na obiad następnym razem, jestem pewna, że jednak zmienisz zdanie :). Trzymam kciuki, że tym razem się uda i będziesz tu mogła napisać coś w stylu … no dobra, dałam jej drugą szansę :).
I jeszcze raz dziękuję, że wpadasz, zaglądasz i podczytujesz! Czytelników zostawiających komentarz na blogu cenię szalenie mocno!
Uściski!
Magda
Witaj!Miałam przyjemność zagościć wraz z rodziną (w kwietniu)u Pani Danusi-rewelacja pod każdym względem!!!Bez żalu pożegnałam się z dietą;)i razem z dzieciakami zajadałam się frykasami wychodzącymi spod ręki Daiany!Kuchnia prosta,świeza…smaczna-czego chcieć więcej.A sama Danusia-super dziewczyna-ogarnia to wszystko!Dla Ciebie Magdo-podziękowania za blog-trafiasz w sedno!!!Pozdrawiam!Aga.
Bardzo się cieszę i myślę, że Danusia, jak przeczyta ten komentarz uśmiechnie się od ucha do ucha. Bardzo dziękuję!!!!