Liguria … Uwielbiacie książkę „Pod słońcem Toskanii“? Oglądaliście wiele razy film i postanowiliście wybrać się do Włoch na wakacje? Jednak Toskania wydała wam się za daleko i być może zbyt droga, więc zdecydowaliście się więc wybrać do Ligurii. Świetnie, to teraz wypijcie kieliszek dobrego wina i … zapomnijcie wszystko, o czym czytaliście i co widzieliście! Oto instrukcja obsługi Ligurii.
Zaczynajcie pakować walizki!
W tym artykule poznacie najważniejsze fakty o Ligurii, które sprawią, że lepiej zrozumiecie ten region i jego mieszkańców. Dzięki temu wasze wakacje mogą bardzo zyskać. Warto się z nimi zapoznać, bo sekrety Ligurii zdradza wieloletnia mieszkanka regionu, Małgorzata Klaus.
Agriturismo w Ligurii
Na pewno wielu z waszych znajomych spędziło urlop w jednej z wielu pięknych agroturystyk w Toskanii. Z pietyzmem odrestaurowane stare gospodarstwo, apartamenty wokół dużego basenu, restauracja z lokalnymi produktami, degustacja wina. Agriturismo w Ligurii to inna bajka.
Wziąć pod pachę i uciekać w góry
Ze względów geograficznych i historycznych nie ma w Ligurii dużych gospodarstw. Geografia: 90% regionu to góry, czyli ciasno i stromo. Historia: Liguryjczycy to naród wolny, nie było nigdy tradycji wielkich właścicieli ziemskich, tak zwanych latyfundystów, więc nie było potrzeby budowania wielkich folwarków. Chłopi w Ligurii uprawiali swoje małe kawałeczki ziemi, wyszarpane górom i morzu. Nie byli nigdy bogaci, ale pracowali na swoim. W Ligurii nie ma wielkich stajni, które można przebudować na apartamenty, ponieważ nikt nie hodował zwierząt na wielką skalę.
Liguria była przez wieki atakowana przez piratów przybywających od strony morza. Mówi się, że dlatego trzymano tylko małe zwierzęta, jak kury, króliki czy kozy – można je było wziąć pod pachę i uciekać w góry.
Liguria a domy z basenem
Basen to kolejna historia. W Ligurii jest bardzo mało domów z basenem, ponieważ, po pierwsze ich budowa w górach to ogromny koszt, a po drugie mieszkaniec Ligurii nie widzi sensu siedzenia cały dzień nad basenem, gdy może podjechać nad morze. Tam spotka znajomych, można podyskutować, dobrze zjeść i zakończyć dzień miłym aperitivo w towarzystwie.
Ale spokojnie, liguryjska agroturystyka to najczęściej pięknie położony, choć nieduży dom, z dwoma może trzema apartamentami, czasem z małym basenem, bez restauracji, za to z przesympatycznymi gospodarzami, którzy będą wam przynosić owoce i warzywa. Powieszą na klamce torby ze świeżymi pomidorami, albo znajdziecie butelkę dobrej oliwy pod drzwiami. Może się zdarzyć, że przez cały pobyt nie spotkacie właścicieli. Liguryjczycy są bardzo dobrze wychowani, skryci, nienachalni. Wiedzą doskonale co robicie, ale wy ich nie zauważycie.
Jak niezwykłe bywają liguryjskie wioski widać w Valorii, miasteczku malowanych drzwi.
Liguria i jej plaże
Znacie już dobrze Rimini czy Caorle i postanowiliście wybrać się na drugą stronę „buta“? Świetny pomysł, tylko zapomnijcie o plażach, które poznaliście nad Adriatykiem. W Ligurii plaże są małe, ale urokliwe. Podobno w Ligurii nie ma plaż piaszczystych – często o tym czytam lub słyszę, tymczasem mamy tu zarówno naturalne plaże piaszczyste oraz takie, gdzie piach jest co roku dowożony. Poza tym są plaże kamieniste i oczywiście skaliste. Jakie by nie były, morze jest bardzo czyste!
W Ligurii nie znajdziecie też armii parasoli, nie ma głośnej muzyki, wodnego aerobiku, animacji czy wielkich zjeżdżalni wodnych. Za to są piękne zatoczki z kryształową wodą, skałki do skoków, idealne miejsca do nurkowania. Dzieci cały dzień mogą łowić kraby i małe rybki podbierakiem, do budowy zamków z piasku lepiej jechać nad Bałtyk .
Anegdota mówi, że Liguryjczyk, kiedy położy się na plaży, mając stopy w morzu, ma głowę na torach kolejowych. To oczywiście tylko stary dowcip, poza tym, kolej już nie jeździ nad morzem. Na miejscu torów kolejowych powstała najdłuższa w Europie trasa rowerowa, wolna od ruchu samochodowego. Bardzo polecam. Rowery można wynająć na miejscu.
Zapraszam cię do Bonassoli, miasteczka idealnego na wakacje tuż obok słynnego Cinque Terre.
Ligurie i jej słynne drogi
Wynajęliście dom w głębi lądu, bo przecież 12 km do plaży to niedaleko, a koszt domu letniskowego był dużo niższy niż nad samym morzem. Zapomnieliście użyć lupki w Google Maps? Zdarza się nawet najlepszym!
Jak już wspomniała, Liguria to góry. Dom w głębi lądu oznacza dom w górach, często na wysokości 300 czy 400 m n.p.m. Aby wjechać taką wysokość trzeba pokonać niejeden zakręt, a jak to w górach, droga jest wąska, bo jest po prostu ciasno.
Zdarzało mi się wyciągać z samochodów kredowo białych turystów, zaskoczonych tym faktem.
Ale zdarzali się także panowie, którzy na naszych drogach odkrywali w sobie żyłkę rajdowca. Niestety nie zawsze żona podzielała entuzjazm z takiej jazdy. Kiedyś poradziłam pewnej pani, żeby sama poprowadziła samochód, wtedy zobaczy, że droga nie jest taka straszna …. och, gdyby wzrok mógł zabijać!
Tak naprawdę, drogi w regionie są zupełnie normalne, dojeżdża bez problemu śmieciarka i autobus. Nie widziałam tu jeszcze nigdy ciężkiego wypadku. Ponieważ jest ciasno, jeździmy powoli. Przy 50 km/h masz wrażenie, że bierzesz udział w wyścigu Formuły 1. Trzeba się przyzwyczaić. Zawsze mówię, każdego dnia droga jest szersza, a po dwóch tygodniach wydaje się, że to prawie autostrada. Ot, cała Liguria.
Zobacz, jak wygląda Triora, to kwinteresencja górskiego miasteczka w Ligurii.
Nie zawsze Google wie lepiej co i gdzie jest w Ligurii
Jeżeli zdarzy się wam, że właściciele domu, który wynajęliście, proszą abyście nie szukali domu na własną rękę, tylko podjadą w miejsce, w którym się spotkacie, nie martwcie się, nie zostaniecie ani porwani ani okradzeni! Właściciele chcą tylko pomóc. W naszych okolicach Google Maps gubi się i może się zdarzyć, że będziecie krążyć po szutrowych drogach gdzieś w górach, bliscy zawału serca. Aby takiej sytuacji uniknąć, czekamy na gości często w barze, przy drodze, pod drzewem i podprowadzamy pod sam dom.
Zawsze wysyłam informacje dojazdu. Niestety najczęściej panowie, wierzący w siłę technologii, wyrzucają kartkę z instrukcją dojazdu, wbijają adres w nawigacji, a potem musimy szukać gości.
O której ten obiad?
Jeżeli jesteście przyzwyczajeni jadać obiad o 15:00 to albo szybko przestawicie się na tryb włoski: symboliczne śniadanie, obiad o 12:30, obfita kolacja od 20:00, albo zaprzyjaźnicie się z instytucją włoskiego baru. Bar to nie odpowiednik polskiej knajpy czy angielskiego pubu. Włoski bar otwiera o 6:00 rano i zamyka późnym wieczorem. Rano do kawy zamawia się rogalik, a w ciągu dnia coś do przegryzienia.
W Ligurii znajdziecie w każdym barze focaccie, kawałki pizzy, różne rodzaje torta verde (placek z jarzynami), tost z szynką (pyszny, ciepły), bułkę z mozzarella i pomidorem (panino), itd.
Bary to ratunek dla polskich turystów. Oczywiście, wynajmując dom letniskowy z kuchnią, możecie sami gotować, wtedy problem polskiej pory obiadowej zostanie rozwiązany.
Około 18:00 w barze pijemy aperitivo. W Ligurii najczęściej Americano, Negroni, Aperol Spritz. Proszę nie wpadać w panikę, kiedy do drinka podany zostanie talerz pełny zakąsek. Wielu turystów woła, że tego nie zamawiali, że w żadnym wypadku nie zapłacą. Spokojnie, zakąski podawane są na koszt lokalu, począwszy od miseczki chipsów, czy orzeszków (pro tip: do tego baru nie idziemy drugi raz), a kończą na półmisku pełnym miniaturowych pyszności lub stole uginającym się od przekąsek, do którego zaprasza nas właściciel baru.
Dowiedz się więcej o liguryjskiej kuchni i jej produktach lokalnych.
Pappataci – nie widać, nie słychać, a gryzie!
Co roku w lecie, przynajmniej raz w tygodniu, mam telefon od przerażonych gości: ratunku – jesteśmy pogryzieni, w materacach są pchły, albo pluskwy, jedziemy na pogotowie, potrzebujemy maści z kortyzonem, żądamy zwrotu pieniędzy, itd., itd.
Trochę potrwa, zanim uda mi się uspokoić gości. W lecie mamy komary! Komary są w całej Europie, nie jest to nic nowego, ale w Ligurii mamy specjalne, wyjątkowe, miniaturowe. Te malutkie komary nazywane pappataci lub komarami drzew oliwnych, są bardzo denerwujące, przechodzą przez siatki na owady. Ani ich dobrze nie widać ani nie słychać. Stąd problem, wielu gości ich nie zauważa, ale niestety czuje. Niektórzy reagują alergicznie i dostają mało estetycznych bąbli. My, po 20 latach Ligurii, nie mamy ani jednego śladu. Mam wrażenie, że z czasem można się uodpornić. A na plaży, nowo przyjezdni są z daleka rozpoznawalni: białe ciała w czerwone kropki.
Przeczytaj o Agriturismo Ine Barche oraz o tym, jak się otwiera agroturystykę w Ligurii.
Liguria i Liguryjczycy
Słyszeliście, że Włosi są bardzo komunikatywni, pogodni i otwarci? Ten kto to powiada, nie był nigdy w regionie Liguria. Liguryjczycy są znani z tego, że są zamknięci, małomówni (jak na Włochów), obcych traktują z rezerwą. We Włoszech krąży wiele dowcipów na temat trudnego charakteru mieszkańców Ligurii. Ziarnko prawdy na pewno w tym jest. Mają również wiele bardzo pozytywnych cech, są bardzo pomocni, szczerzy i jeżeli się z kimś zaprzyjaźnią, to na całe życie. Nie są nachalni, głośni i co mnie bardzo się podoba, nie usiłują za wszelką cenę przypodobać się turystom. Pozostali wierni swoim zwyczajom, swoim potrawom, swoim upodobaniom. Jeżeli komuś się nie podoba, nie musi spędzać urlopu w Ligurii. Nawet jeżeli czasem stracą klienta czy pieniądze, wolą pozostać wierni sobie.
Mieszkam tu i mam wielu przyjaciół, bez których pomocy nie miałabym szansy przeżyć. Bardzo lubię ten kawałek Italii, Liguria jest wciśnięta między Alpy, a morze. I jego mieszkańców, od stuleci walczących na swoich stromych tarasach, uprawiając drzewa oliwne.
O trudnej sztuce zbierania oliwek w Ligurii możesz przeczytać w dedykowanym artykule.
Autorem tekstu jest Małgorzata Klaus, właścicielka agencji Liguria Extra Vergine, zajmująca się wynajmem wakacyjnych domów w Ligurii oraz ich sprzedażą. Mieszka w Ligurii od wielu lat, ma tu swój dom, pracownię malarską, agroturystykę Ine Barche, produkuje własną oliwę, ma także psa i 4 osiołki. Zawsze uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do życia. Więcej informacji o Małgosi przeczytasz w artykule o Prela Castello.
Nie masz teraz czasu na czytanie? Nie ma sprawy! Zapisz sobie poniższe zdjęcia na Pinterest, aby przeczytać później.
Autorką wszystkich zdjęć użytych w tym artykule jest Magdalena Ciach-Baklarz, ©Italia poza szlakiem 2020.
Włoska poczta
Dzielę się z Tobą moimi włoskimi podróżami mając nadzieję, że cię zainspirują do samodzielnego poznawania jednego z najpiękniejszych krajów na świecie. Dlatego zachęcam, abyś dołączył także do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Tylko dzięki temu nie przeoczysz niczego, co się pojawiło na blogu, ale przede wszystkim, otrzymasz mnóstwo dodatkowych informacji.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedna z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
Dziękuję, Małgosiu (i Magdo też!) za ten zwięzły, acz pomocny tekst. Nie rozumiem jednej rzeczy: dlaczego nie należy wchodzić drugi raz do baru, w którym podano nam aperitiff z przekąskami? A może coś kręcę….
Reniu, chodzi o niewracanie do tych barów, gdzie dają tylko chipsy i orzeszki 🙂 Lepiej wracać do tych, gdzie dają więcej smakołyków w ofercie apetitivo. Tak ja rozumiałam tę sugestię Małgosi, redagując tekst.
Jak patrzy się na takie zdjęcia, to człowiek natychmiast chce się pakować i wyruszać w podróż 🙂 Pozdrawiamy!