Włochy pod żaglami? Nie musisz być wytrawnym żeglarzem, aby popłynąć w rejs. Ba, nie musisz mieć patentów, ani nawet doświadczenia żeglarskiego! Nie musisz nawet umieć pływać, choć osobiście uważam, że to przydatna umiejętność dla każdego, kto chce spędzić czas na wodzie. Nie tylko wpływa na Twoje poczucie bezpieczeństwa, ale także dostarcza wielu przyjemności wynikających chociażby z bliskiego kontaktu z otaczającą wodą. Spróbuję Was dzisiaj zachęcić do takiej formy zwiedzania Italii, która jest oblana aż 5 morzami!
Włochy pod żaglami
Zwiedzanie pod żaglami to jedna z najbardziej ekscytujących i romantycznych jednocześnie form odkrywania przepięknych zakątków Włoch, ale też wielka okazja, aby się czegoś nowego nauczyć. Żeglarstwo nie musi być drogie, istnieje choćby Click & Boat, określane jako „Airbnb dla łodzi”, to czarter jachtów od osób prywatnych i profesjonalnych armatorów na zasadzie sharing economy, we Włoszech szczególnie popularne.
To jak, ciekawi?
1. Hotel z codziennie nowym widokiem w cenie!
Podróżowanie jachtem czy żaglowcem pozwala na łatwe przemieszczanie się z miejsca na miejsce i zobaczenie wielu miejsc w krótkim czasie. Krajobraz nieustannie się zmienia, a bywają także dodatkowe atrakcje, jak nieoczekiwany bryzg fali, przepływające obok luksusowe jachty, stado delfinów na horyzoncie. Nigdy nie zapomnę nocnego widoku meduz świecących na falach wytwarzanych przez nasz jacht. Przez godzinę wisieliśmy za burtą wpatrzeni w cudowne zjawisko jakim jest bioluminescencja. I tylko jedna myśl kołatała mi się po głowie – zdecydowanie nie chciałabym tu i teraz wpaść do wody. To był żeglarz portugalski, taki niewielki bąbelek na powierzchni, a pod wodą metry bardzo nieprzyjemnych parzydełek. Nie mogę nie wspomnieć o konieczności zrobienia sobie zdjęcia za kołem sterowym, na którym wyglądasz jak milion dolarów!
2. Parlare, parlare
Bliskość morza i bliskość ludzi. Jeśli nie jesteś samotnym żeglarzem to masz na pokładzie towarzystwo. Ja pływam zwykle w składzie 8 – 9 osobowym. Podzieleni na wachty dzielimy się obowiązkami na jachcie. Dzięki temu zawsze jest co jeść, zawsze ma kto pracować na pokładzie i nawigować i jest porządek na jachcie. A gdy płyniemy tak po morzu, nikt nie siedzi z nosem w swoim smartfonie tylko rozmawiamy i dużo się śmiejemy! Tak, gadanie (parlare) i obcowanie z drugim człowiekiem to jedna z najważniejszych i najlepszych części żeglowania! Możesz także zanurzyć się w zadumie, każdy tego czasem potrzebuje.
3. Na kotwicy, gdzieś w zatoczce
Jeśli pływasz do włoskich wodach w ciepłych miesiącach roku jedną z największych przyjemności jest rzucenie kotwicy w jakiejś spokojnej zatoczce i wskoczenie do wody! Każdy jacht ma sprytną drabinkę, którą się na ten czas rozkłada, by łatwo było zejść do wody i z niej wyjść. Zawsze mam ze sobą maskę, fajkę i płetwy, by móc korzystać z przyjemności, jaką daje snorkeling. Bierzemy aparaty do robienia zdjęć podwodnych i wygłupiamy się. A po wejściu na jacht opłukujemy ciało słodką wodą i pałaszujemy coś pysznego. Zapewniam Was, na morzu, po pływaniu – to najlepsze czym można się rozkoszować, prostym posiłkiem. Nawet chleb z pesto smakuje wyśmienicie!
4. Nowe umiejętności
Nawet jeśli jesteś kompletnie zielony w temacie żeglarstwa, nigdy nie byłeś na rejsie, twoja noga nigdy nie stanęła na jachcie i boisz się choroby morskiej to nie powód, aby nie spróbować. Ja też mam chorobę morską. Objawia się, gdy mocno buja, ale wiem o tym i nauczyłam sobie z nią radzić. Nie polecam płynąć od razu w rejs dookoła świata tylko spróbowania kilkudniowego rejsu w letnich miesiącach, gdzie tzw. przeloty – czyli odległość przepłynięcia z punktu A do punktu B nie trwa dłużej niż kilka godzin.
Nauczysz się kilku przydatnych węzłów, obsługi żagli, sterowania, nawigacji, obsługi radia, koegzystencji na niewielkiej powierzchni i zdecydowanie lepiej poznasz swoich towarzyszy podróży.
Nie zapomnij także o włoskich słówkach! Przydadzą się, szczególnie w marinie, możesz zaskoczyć załogę znając kilka żeglarskich słówek, a musisz wiedzieć, że obsługa mariny nie zawsze zadaje sobie trud nauką angielskiego.
5. Chwile utrwalone na zawsze
Na morzu widoki wciąż się zmieniają. Warto mieć aparat zawsze pod ręką. Możliwość oglądania lądu od strony morza w takich miejscach jak Wybrzeże Amalfitańskie, Liguria, Sardynia i można tak długo wyliczać – zapiera dech w piersiach. Dla mnie wspaniałe są chwile utrwalone na jachcie – radość, praca, sen, chwile grozy, inne statki i w końcu sama przyroda – ławica wspaniałych ryb, delfiny, wieloryby… No dobra, wielorybów to jeszcze w okolicach Włoch nie spotkałam.
6. Wspólne gotowanie i biesiadowanie
Wspominałam o podziale prac na jachcie. Spędzając godziny na morzu trzeba coś jeść. Każdy jacht przystosowany do pływania po morzu ma w pełni wyposażoną kuchnię. Gotujemy razem i jest to zawsze cudowna okazja do nauczenia się czegoś nowego. Wspólne jedzenie to przyjemność. Można jeść w mesie lub na pokładzie. Wszystko zależy od pogody. Czasem gotowanie jest prawdziwym wyzwaniem, gdy jacht to wznosi się na wysokich falach, a je się trzymając mocno talerz. A jeśli nie umiesz gotować lub nie lubisz – nie martw się, zawsze są takie osoby – możesz przecież zmywać lub sprzątać. Grunt to się dogadać i poznać swoje możliwości. Możesz być przecież mistrzem sterowania, a nie każdy nim jest.
7. Kapitan
Żaden jacht nie wypłynie bez doświadczonego skippera. Firm wynajmujących jachty jest całe mnóstwo, tak, jak i firm oferujących rejsy w rejonie śródziemnomorskim. Być może wśród Twoich przyjaciół jest taka osoba i to ona weźmie na siebie odpowiedzialność kapitana, ale możesz wynająć jacht zarazem ze skipperem. Ta osoba ma Ci zapewnić spokojne i bezpieczne wakacje dlatego należy wykonywać jej polecenia bez mrugnięcia okiem. I jeśli chcecie ten czas wykorzystać na naukę żeglarstwa, on chętnie będzie się z Tobą dzielił swoją wiedzą. Korzystaj! I taka mała dygresja, kapitan na statku to tzw. pierwszy po Bogu. On przede wszystkim odpowiada za nas i za jacht, więc nie wkurzajcie się, że nie gotuje i nie zmywa. Większość kapitanów, z którymi przyszło mi pływać to świetni ludzie, którzy rejs ubarwiają ciekawymi opowieściami i kawałami i też pomagają w pracach na jachcie. W razie awarii to oni wiedzą co trzeba zrobić, do kogo zadzwonić, czego samemu nie naprawiać. I niech Cię nie zdziwi, że kapitanem może być 20 letnia dziewczyna:).
8. Zanim zejdziemy na ląd
Gdy nadchodzi czas podejścia do kei obowiązuje zasada “wszystkie ręce na pokład”, albo przynajmniej te najbardziej niezbędne ręce. Każdy ma swoje zadanie i wie dokładnie co ma robić. Czasem wystarczy … nie przeszkadzać. Nie ma nic gorszego, jak źle zorganizowana lub co gorsza – spanikowana załoga. Podejście może być trudne, nie każdy jacht posiada ster strumieniowy, który znacznie ułatwia manewrowanie w ciasnej marinie, a miejsce na parkowanie jachtu bywa trudne. To jeden z najważniejszych elementów każdego rejsu, powtarzany wielokrotnie i najłatwiej tu o obtarcia, obicia, wgniecenia – tak jachtu, jak i ciała. Trzeba być uważnym, zaufać skipperowi i słuchać jego poleceń. On decyduje w jaki sposób będziemy cumować jacht. W marinach jest bosmanat i zwykle ktoś macha do nas wskazując miejsce, gdzie mamy podchodzić do kei, bywają także takie, gdzie obsługa pomaga jachtom manewrować – podpływają na pontonach i dopychają jacht na miejsce. W Amalfi sytuacja była zgoła wyjątkowa, tam opalony przystojniak podpływa na niewielkim pontonie do jachtu, wskakuje na pokład i przejmuje stery. I uwierzcie mi – w tym porcie to najlepsze z rozwiązań, co stwierdziliśmy po wpłynięciu do mariny.
Za to po szczęśliwym cumowaniu można zamknąć jacht i udać się na podbój lądu!
W ciągu zaledwie kilku dni można tak zwiedzić wiele wspaniałych miejsc. Dla mnie to doskonały sposób na podróżowanie z miejsca na miejsce bez pośpiechu, zdecydowanie w stylu slow – bez męczących korków, blisko przyrody, blisko ludzi. I nie cierpię z powodu upału, bo cały czas mam wiatr we włosach. Odwiedzam tak dużo miejsc, że po tygodniu pobytu czuję się, jakby była na wakacjach miesiąc. Zapominasz o codzienności. Na lądzie spędzam tyle czasu ile mam ochotę, bo mój “hotel” czeka na mnie cierpliwie w przystani. I nawet jeśli zawalę nockę jest szansa, że uda mi się co nieco odespać na morzu i kolejny ląd znowu zdobywać będę pełną parą.
9. Marina
Marina oznacza puszczenie się w miasto zaraz po załatwieniu kilku niezbędnych formalności, za które odpowiedzialny jest przede wszystkim kapitan. Tu uzupełniamy także niezbędne braki na jachcie i zapasy żywności. Marina to miejsce (z reguły) z odpowiednią infrastrukturą umożliwiającą podpięcie jachtu do prądu, uzupełnienie zbiorników słodką wodą, a także z prysznicami i toaletami, które na jachcie bywają dość ciasne i czasem mało wygodne. Ładujemy komórki, robimy się na bóstwo i zmykamy zdobywać kolejny port.
Opłaty za włoskie mariny są bardzo zróżnicowane i zależą nie tylko od “luksusów”, co także popularności turystycznej miejsca i oczywiście wielkości jachtu. Niestety bywa i problem, aby zaplanować budżet na mariny przed rejsem, ponieważ często nie można znaleźć o tym informacji. Bądźcie przygotowani zatem na koszty od 0 do 200 EUR za postój na noc w marinie! Moje najgorsze wspomnienie to słynna Marina Grande na Capri! Najbardziej parszywe miejsce na wyspie! Z wielkim pędem zawracające w porcie promy robiły taką falę, że nasz jacht podskakiwał jak korek na wodzie, a kasują niemiłosierne kwoty. Z reguły jednak, koszt mariny to około 20-60 EUR, uzależniony oczywiście od wielkości jachtu. Jeśli wybieracie się na Sardynię lub Wybrzeże Amalfitańskie, miejcie zdecydowanie więcej gotówki na marinę, choć wcale nie musi to iść w parze z “luksusem”. Przypominają mi się koedukacyjne “prysznice” pod chmurą tylko z zimną wodą w jednej z tych ważniejszych turystycznie miejscowości. Jeśli nie chcesz płacić za marinę możesz wybrać noc na kotwicowisku lub przycumować do kei, gdzie nie ma prądu, wody.
10. Wspomnienia
Każdy rejs to wspomnienia zostające na bardzo, bardzo długo. Nowe przyjaźnie, wzmocnione więzi, mnóstwo śmiechu, pysznego jedzenia i przede wszystkim uczucie totalnego resetu od codzienności. Znam takich, którzy źle się czują na morzu i za każdym razem mówią – nigdy więcej, a jednak wracają, choć wiem, że w duchu marzą o słońcu i totalnej flaucie* na morzu. I chociaż koja* jest wąska, miejsce na rzeczy osobiste ograniczone, sąsiad z kajuty* chrapie niemiłosiernie, a na jachcie obok trwa dyskoteka – to też będziesz wspominać! I niech Cię nie zdziwi nowina, że i Ty chrapiesz i spać innym nie dałeś. No i te zachody słońca na morzu.
Być może część słówek, które użyłam w powyższym tekście są dla Ciebie obco brzmiące, służę więc pomocą:
*Koja – to twoje łóżko na statku.
*Flauta – cisza na wodzie, brak wiatru, lustrzana tafla wody, kompletnie nic się nie dzieje.
*Kajuta – czyli kabina, to pomieszczenie mieszkalne lub specjalistyczne. Słowem twój pokoik na jachcie.
*Keja – nabrzeże uzbrojone w urządzenia cumownicze: baki, polery czyli miejsce, gdzie parkujesz i masz do czego przywiązać jacht.
*Ster – urządzenie do sterowania statkiem składające się z trzonu, pióra i rumpla. Jak min skręcisz, to i jacht skręci.
Moje włoskie rejsy
Interesuje Cię, gdzie żeglowałam we Włoszech? Proszę bardzo:
2010: Liguria – polskim żaglowcem STS Pogoria, powstałe artykuły:
- Santa Margherita Ligure prawidziwa perła Ligurii
- Jak rozpętałam podróże enokulinarne. Impreria
- Via dell’Amore, Cinque Terre
- Pesto alle genovese
- Abissi, wino z głebin Morza Liguryjskiego
2011: Sardynia – Korsyka, powstałe artykuły:
- Pane carasau, tradycyjny chleb z Sardynii. Przepis
- Żywy ser z Sardynii, Casu Marzu
- Sardynia, Wyspa Duchów. Maurowie i wiedźmy
- Sardynia. Niezwykłe Poltu Quatu
- Vigne Surrau, zjawiskowa winnica Sardynii
- Białe klify Binifacio, Francja
2012: Kampania, powstałe artykuły:
- Wino sprzed ery filoksery. Kampania, Tramonti
- Kampania, Sant’Angelo D’Ischia. Roztańczone Ristorante Pepino
- Isola di Procida. Witajcie w Kampanii
2014: Sycylia
Włoska poczta
Dołącz do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Nie tylko nie przeoczysz żadnego artykułu na blogu, ale także otrzymasz dodatkową wiedzę o Italii.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą w lipcu 2017 wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedna z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
Witam wspaniałe zdjęcie aż mi się zachciało tak pożeglować i być wolnym tak chociaż przez chwilę. Kiedyś jak byłem mały to pamiętam, że chciałem być żeglarzem, później naszła mnie ochota, na to żeby zostać kierowcą rajdowym, a skończyłem ogólnie w pracy, na etacie.
Jak byłam mała chciałam zostać marynarzem, jak podrosłam okazało się, że nie przyjmują dziewczyn:). Ale nic nie szkodzi, na etacie taki wypad raz na jakiś czas to idealne rozwiązanie:).
Jeju! Jak cudownie! Zazdroszczę! Moje doświadczenie z żeglowaniem to do tej pory tylko (albo aż ;)) nasze piękne Mazury, które kocham z całego serca. A czy we Włoszech też mają coś takiego jak szanty i śpiewanie do późnej nocy przy ognisku? Bo to jedna z rzeczy, którą najbardziej kocham w żeglowaniu (poza wiatrem we włosach i tym wspaniałym uczuciem wolności). Taki rejs wielotygodniowy dookoła Włoch, Chorwacji albo jeszcze gdzieś dalej marzy mi się od lat… Wszystko przede mną (nami)!
Gdybym pisała o Mazurach ognisko byłoby obowiązkowym punktem. Niestety we Włoszech znacznie o to trudniej. Muszę przyznać, że ani razu nie było ogniska, ale może aż tak nie brakowało po tych ilościach wina….
W zasadzie nie mam żadnego doświadczenia z żaglami, bo nigdy nie żeglowałem. Ale podziwiając takie widoki chciałbym to zmienić. Jeśli jednak w ogóle zacznę, to może zaczną od trochę bliższych miejsc jak np. Mazury i te sprawy 🙂
Mazury i te sprawy to świetne sprawy!:)
Zagle sa spoko jednak na morzu toraczej koncza sie przelewki i takie plywanie to tez odpowiedzialna praca
Żeglowanie to zawsze odpowiedzialna praca. Osobiście jestem wielką zwolenniczką wychowania młodzieży na morzu, to doskonała szkoła odpowiedzialności za statek, siebie i innych członków załogi, trenuje tężyznę fizyczną i duchową. Rozwija światopogląd, naukę języków obcych i pozwala zajrzeć w głąb siebie.
Tak pomyslalam, ze ten tekst dotyczy nie tylko Włoch. To ogólna oda do żeglowania, które przecież może się odbywać też w Grecji, Chorwacji, Czarnogórze, w rejonie Bałtyku itp… Romantycznie mi się zrobiło.
Oczywiście:). W ostatnich latach żegluję głównie we Włoszech, kiedyś to były Mazury, potem Bałtyk. W Zatoce Gdańskiej też uprawiałam snokreling choć nie był tak fajny, na Mazurach łapaliśmy raki i codziennie wieczorem paliliśmy ogniska. Powodów, by żeglować jest całe mnóstwo, ja przywołałam swoje włoskie wspomnienia i zamknęłam je w pewnej ramie:).
Powiem tylko jedno: szkoda, że całe Włochy nie leżą nad morzem! Brakowałoby mi Umbrii i paru innych miejsc, za to z pewnością Genua i cała Liguria na czele z Cinque Terre, jak i Wybrzeże Amalfi z pewnością od strony wody brzmią genialnie :))
Jak nie opłaty za marinę, to opłaty wjazdowe do miast włoskich (dla autokarów), też sięgają kilkuset euro za sam wjazd tylko, co mówić o biletach, atrakcjach i całej reszcie 😉
Wiesz Aniu, tej Twojej strony – kosztów za wjazd autokaru ja kompletnie nie znam, a jak sądzę po tym, co napisałaś nie są małe. Nie ma się co dziwić, business is business, a Włosi w kasowaniu turystów za wszystko są nieźli.
Po pierwsze nie umiem pływać. Po drugie mam chorobę morską. Po trzecie i ostatnie – po przeczytaniu Twojego posta zamarzyła mi się wyprawa jachtem. Tu i teraz!
Zdaje się, że Ty masz blisko siebie idealne warunki na spróbowanie choć kapki żeglarstwa. Póki możesz – korzystaj:).
żeglując wokół Itaki choroba morska Ci raczej nie grozi. Na Bałtyku owszem, gdyż łatwiej spotkać wyższą, krótką falę.
Oj, zapewniam Cię, że choroba morska na wodach wokół Italii może Cię dopaść szybciej niż sądzisz. Żeglując Pogorią w listopadzie po Morzu Liguryjskim wiała 8, wielu leżało na kojach sino-zielonych. Dwie dziewczyny nie wytrzymały i w najbliższym porcie … zeszły na ląd opuszczając żaglowiec. Na morzu zawsze trzeba być przygotowanym na załamanie pogody. Jak do tej pory tylko na jednym rejsie, w którym brałam udział nie było załamania pogody, u wybrzeży Sardynii. Byliśmy tydzień i była sielanka, ale poza tym zawsze mieliśmy “coś” – a to silny wiatr, który czasem więzi w porcie dłużej niż tego chcemy, a to ulewę, grad, albo wszystko na raz:).
A czy to trzeba z towarzystwem? Albo chociaż z jedną towarzyszącą osobą/ Bp ja, no cóż, bez takiej osoby w życiu. A chęć by była, oj jeszcze jak!!! A koszty? Czy to pytanie, które jest niemile widziane, czy też odpowiedź jest możliwa? Czekam niecierpliwie. Na odpowiedzi : )
Nie, nie trzeba z towarzystwem, możesz dołączyć do grupy. Firmy, które organizują rejsy po prostu szukają chętnych, więc może się okazać, że nikt się nie zna i poznacie się dopiero na jachcie w dniu rozpoczęcia rejsu. Nie będziecie się nudzić, bo to super okazja na poznanie się, a to zawsze fascynujące. Może się okazać, że wracasz do domu z nową przyjaźnią:)). Koszty są różne, bo to zależy od tego: kiedy płyniesz, dokąd płyniesz, na ile, na jakim jachcie, w ile osób. Dajmy na to, że na rejs organizator bierze 1400 zł, do tego musisz sama dojechać do portu (np. do Włoch) + na miejscu jest składka na jedzenie i na opłaty portowe, po 80 – 100 Euro. Zwykle jest także kaucja w razie jakiegoś nieprzewidzianego wypadku jachtu – około 200 Euro, oddawana na koniec rejsu. Z włoskim rejsem na tydzień można się zmieścić w 2000 zł, jeśli załoga nie wydaje zbyt dużo wspólnej kasy, np. na alkohol:).
Hej, a jest jakaś strona gdzie można sobie wyszukać ekipę i jacht do wspólnego żeglowania? 🙂
Są strony, na których organizatorzy rejsów ogłaszają wolne miejscówki. Bardzo często, gdy zostają ostatnie wolne ostatnie miejsca na jachcie cena idzie mocno w dół. Nie wiem, czy są takie wyszukiwarki, o jakie pytasz. Z reguły liczy się miejsce, dokąd chcesz płynąć, czasem namówisz znajomych, a czasem się dołączasz do ekipy i poznajesz fajnych ludzi. Inaczej się szuka ludzi na Karaiby, a inaczej na Mazury:).
szukajac zawsze rowniez w zyciu pomyslnych wiatrow ze szkoly cvc caprera
Dziękuję! Może kiedyś skorzystam z kontaktu:))).
Venezia la bella mia… la seconda patria.
bardzo ladny tekst i zachecajacy do morskiego zeglowania, gratuluje!
aktualnie, planuje nowy rejs, (jestem doswiadczonym zeglarzem)
moglbym dostac dobry Twoim zdaniem, typ, na jednotygodniowy rejs, charterowanym jachtem na wloskich morskich wodach przybrzeznych? bylbym zobowiazany bo to akurat akwen mi nie znany.
dziekuje i Ahoj!.
Andrzej
Andrzej,
1. Lecisz do Neapolu, płyniesz promem/ wodolotem na wyspę Procida. Tam bierzesz jacht i płyniesz na wyspę Ischia (kilka portów), Capri (Marna Piccola), a potem zaglądasz do Amalfi i zwiedzasz cudowne Costiera Amalfitana. Powtót na Procidę.
2. Sardynia – lecisz do Olbii, jedziesz do Portisco, bierzesz jacht i pływasz po Archipelagu La Maddalena to tu, to tam. Zajrzyj za Poltu Quatu i Santa Teresa Gallura.
3. Liguria – możesz zacząć w okolicach Imprerii, płynąć do Santa Margherita Ligure, Portofino, Portovenere, na Elbę.
4. Sycylia – do wyboru, do koloru. Cała Sycylia jest cudowna do żeglowania. Wyspy Liparyjskie starczą na tydzień, start w Palermo – Cefalu, Lipari, Vulcano, Stromboli, Salina, a jak wiatry dopiszą to nawet Ustica.
Życzę udanych wiatrów!
Zachwycona opowieścią jestem, mam uczucie że tam byłam! A tak w ogóle to bardzo cenny tekst w moim zdaniu, bo nie mam doświadczenia z żaglowaniem i akurat poszukiwałam info żeby wyobrazić sobie jak to jest, w jaki sposób się odbywa
Tu mam taką sprawę na bieżąco, bo nagle straciłąm kontakt z osobą która się znajduję na żaglach we Włoszech. W pierwszym dniu smsowaliśmy, a póżniej przestały dochodzić moje wiadomości. Czyli zdaje sobie sprawę że nie wszędzie jest zasięg i często niema możliwości skontaktować się, ale trwa to już 2 dni i chciałąm się dowiedzieć ewentualnie czemu.
Z tego wypływa mi parę pytań, pod czas podróży we Włoszech na każdą noc wracaliście do marini/kotwicowiska? Bądż może jest taka opcja żeby dryfować całą noc, albo parę dni na morzu bez przystanku? Chodzi o jacht, który mieści max 20 osób, czy ma on takie możliwości technicznie? Przy tym że kapitan nie jest bardzo doświadczony, podobno to jego 2 kurs. I czy jest jakiś sens, przyjemność w takim dryfowaniu? I ostatnie, jak wygląda z kontaktem telefonicznym, często jest tak że się nie da skontaktować?
Z góry dzięki!!!
O nic się nie martw, czasem nie ma zasięgu na morzu i to jest zupełnie normalne, a poza tym praca na jachcie bardzo wciąga i czasem zapomina się o całym bożym świecie:).
Płyniemy na Wyspy Eolskie (lipari) i po lekturze aż się chce przyspieszyć czas. Mam pytanie, gdyż może byłaś w tych okolicach, czy wiesz gdzie zacumować jacht na Stromboli? Chcemy wybrać się na wulkan, ale trzeba jakoś bezpiecznie łajbę zostawić.
Bardzo się cieszę, że tam płyniecie. Niestety my nie dopłynęliśmy do Stromboli, z powodu bardzo silnego wiatru musieliśmy się schronić w Cefalu znacznie dłużej, niż zakładaliśmy i nie daliśmy rady czasowo. Za to wyprawa na wulkan to wiele godzin marszu.
Rejs żaglami brzmi jak naprawdę niezapomniana przygoda. Może się kiedyś na taki wybiorę. Z tego co widzę, każdy dobrze wspomina takie wyprawy, więc musi być w tym coś zachęcającego, zwłaszcza jeśli lubi się aktywne wakacje.
Polecam osobiście zweryfikować, najlepsza metoda. I proszę koniecznie mi wówczas dać znać, czy było warto.