Gościniec na wzgórzu to miejsce, które znalazłam na Mazurach. Kocham Włochy za ich różnorodność, swobodę i bogactwo smaków. Ale w tym roku wakacje postanowiłam spędzić w Polsce i tu poszukać tego, po co zwykle jeżdżę na Półwysep Apeniński, poszukać lokalnych smaków, zgodnie z ideą slow food i slow life. Wybrałam Polskę północno-wschodnią, Ełk. Przyjeżdżam tu od wielu lat, ponieważ stąd pochodzi mój mąż, ale tym razem chciałam spojrzeć na miasto i jego okolice zupełnie inaczej niż do tej pory. Chciałam się poczuć jak turystka i zobaczyć, co Pojezierze Ełckie ma do zaoferowania. To był mój wakacyjny projekt. Skontaktowałam się z Urzędem Miasta Ełku i tak narodził się projekt “Ełk eko, eno, slow”. W czasie dwóch tygodni pobytu chciałam odkryć Ełk ekologiczny, enokulinarny i slow, zupełnie bez pośpiechu.
Dary powietrza, ziemi i wody
Ełk położony jest we wschodniej części województwa Warmińsko-Mazurskiego, zaledwie kilka kilometrów dalej kończą się Mazury. Cały Powiat Ełcki ma wielkie szczęście, leży w najczystszym kawałku naszego kraju, zwanym “Zielonymi Płucami Polski”, a sam Ełk z uwagi na liczne działania mające na celu ochronę środowiska nazywane jest Miastem Ekologicznym. Ale to nie koniec, to kraina 88 jezior w większości połączona rzekami i strumieniami, co sprawia, że jest to idealne miejsce na uprawianie turystyki kajakowej, z czego sama chętnie korzystam.
Czy na Pojezierzu Ełckim spokojne życie z darów ziemi i wody jest możliwe?
Od początku obawiałam się, czy uda mi się odkryć Ełk enokulinarnie. Tak właśnie najbardziej lubię zwiedzać Włochy — przez lokalną kuchnię, wino, wyroby miejscowych serowarów, itp. Tymczasem mieszkańcy Ełku, odkąd stał się ponownie polskim miastem, zapełniał się ludnością przesiedleńczą i napływającą tu za pracą. Wraz z nimi przyjechały potrawy, które wkradły się na dobre w miejscowy krajobraz kulinarny — polskie, litewskie i niemieckie.
Dziś kuchnia mazurska kojarzy się z kiszką ziemniaczaną, kartaczami, wszelakimi pierogami, babką ziemniaczaną, sękaczem, chłodnikiem, miodem, rybami z okolicznych jezior i darami lasów. Na próżno jednak znaleźć w Ełku restaurację specjalizującą się w daniach regionalnych, karty zwykle oferują menu z różnych stron świata. Byłam tym faktem zawiedziona, miałam nadzieję na coś więcej niż wszędobylskie syryjskie i tureckie kebaby. Także większość ryb z pobliskich jezior sprzedawana jest do warszawskich restauracji i tylko w kilku ełckich można zjeść świeżą rybę i to z pobliskiej hodowli.
Aby zrealizować mój projekt Ełk “eno”, postanowiłam za radą, pojechać 20 km dalej, do gminy Stare Juchy, która zachwyca krajobrazami łąk, pól i wzgórz. Tam miałam nadzieję poczuć, co to jest slow food i slow life w mazurskim wydaniu. Czy mi się udało?
Gościniec na wzgórzu. Eleonora
Uzbrojona w wytyczne — mam szukać gościńca, który jest przy wieży widokowej w Starych Juchach ruszyłam na poszukiwania. Lało jak z cebra, a moja nawigacja od kilkuset metrów uparcie twierdziła, że dotarłam do celu. Wydawało się, że jestem tuż tuż, więc zaufałam intuicji i jechałam dalej. Ileż to razy znalezienie agriturismo we Włoszech graniczyło z cudem, to w Polsce nie znajdę wysokiej na 35 m wieży? Wtedy pojawił się skręt do Gościńca na wzgórzu.
Tam poznałam Eleonorę, prawdziwą artystkę i w życiu i w kuchni. Drobna blondynka, przepełniona wewnętrznym uśmiechem, która stworzyła to miejsce. Prosi, aby napisać, że bez pomocy rodziców nie byłoby tego wszystkiego. Napiszę, bo wyszłam od niej zaczarowana.
No tak, zamiast potrzymać Was w niepewności, już się wygadałam. Tak, u Eleonory znalazłam to, czego szukałam, slow food w realnym wydaniu. Ponieważ minęło już kilka tygodni od mojej wizyty, a ja wciąż pamiętam te smaki i atmosferę, więc jestem pewna, że jest to miejsce jedyne w swoim rodzaju i mogę Wam je gorąco polecić. Oto, co miałam okazję spróbować. Ja i moje dzieci, które dzielnie mi towarzyszyły, a poza tym też wyrażały swoją opinię:).
A oto i sama pani Eleonora:).
Gościniec na wzgórzu to kulinarny raj
Takie deszczowe poranki cudownie jest zacząć od herbaty z konfiturami i pysznej kawy, jednak po chwili na stole pojawiła się kiełbasa z dzika, świeżutki chleb na zakwasie i delikatny chrzan z żurawiną. Całość doskonale dopełniała się smakiem i … kolorem. Ten talerz jest doskonałym przykładem kooperacji między miejscowymi – zaprzyjaźnione sąsiadki pieką chleb, zaprzyjaźniony myśliwy dostarcza mięso na kiełbasę, a reszta rośnie w ogródku pani Eleonory.
Jeśli jedliście kiedyś babkę ziemniaczaną, przygotujcie się na zupełnie nowe doznania. Ta, w mistrzowskim wykonaniu mamy pani Eleonory nie ma sobie równych. Zamówcie ją koniecznie, warta jest każdego przejechanego kilometra. Ja byłam zachwycona, a jadłam w życiu niejedną. Sos czosnkowy pierwsza klasa!
Kiedy byłam już najedzona, pojawił się deser, leciutki sernik. Jak widać, sezon na jagody w pełni. Zjedliśmy cały kawałek bez mrugnięcia okiem!
Może to wygląda niewinnie, ot kilka pierogów, ale ledwie znaleźliśmy na nie miejsce. W lepieniu pierogów specjalizują się rodzice pani Eleonory. Zaczynają już od wiosny i tak przez cały sezon. A od pory roku zależy, czym są nadziane. Na wiosnę możecie trafić na takie ze szczupakiem, latem z truskawkami, jagodami czy jesienią grzybami. W tym roku goście zjedli już jakieś 12 tysięcy pierogów!
U pani Eleonory chętnie używa się mąki kukurydzianej, więc i końcowy naleśnik z jagodami był słonecznie żółciutki. Jednak zanim podjęliśmy próbę skosztowania, wybraliśmy się na wspinaczkę, na wieżę widokową, by zebrać siły i zmierzyć się z tym słodkim wyzwaniem.
Nie tylko jedzenie
Na Wzgórzu możecie odpocząć łowiąc ryby ze stawu albo wspiąć się na wieżę widokową, która stoi tuż przy gościńcu i podziwiać wspaniałe widoki na okolicę. Jest także plac zabaw, a jeśli będziecie mieć troszkę szczęścia zapewne spotkacie tu dwa rude koty, psa albo wspaniałe konie. A gdy spotkacie starszego pana, to zapewne będzie tata pani Eleonory, zapytajcie go o możliwość zobaczenia królików belgijskich, ma ich tu kilka, dzieciaki będą szczęśliwe.
Po wdrapaniu się nie wieżę widokową tak wygląda cały teren Gościńca.
Widok z wieży na Jezioro Ułówki.
I na najbliższą okolicę. Mocno mi przypomina rolnicze krajobrazy regionu Marche, choć tam pagórki ciut wyższe.
Jakby tego mało, dostało mi się jeszcze kilka prezentów. Nalewka – przyznaję się, już wypita. Była słodziutka i wchodziła sama nie wiem jak! Ze smakołyków widocznych na zdjęciu została jeszcze tylko kapka miodu. Pytacie co to? To zielone to szczaw polny, który skończył w zupie, a czerwone to buraczki. Był jeszcze wielki kubeł jagód, ale cóż, szybko zniknął:). Takie prezenty są najlepsze! Nic się nie zmarnuje.
Informacje praktyczne
Gościniec na wzgórzu nie jest się duży, ale stoły znajdują się także na tarasach i w altance, zmieści się ponad 50 gości, a w razie potrzeby znacznie więcej. Sugerowana jest telefoniczna rezerwacja miejsc, szczególnie w sezonie, jeśli macie ochotę tu zjeść i odpocząć. Są także dwa pokoje do wynajęcia. Można zakupić prace pani Eleonory, m.in. decopauge. Istnieje także możliwość lekcji jazdy konnej, właściciele posiadają 2 konie, a pani Eleonora jest trenerem, choć z braku czasu robi to głównie dla przyjaciół i znajomych. Zapytajcie. Wszelkie szczegóły znajdziecie na stronie Gościńca na wzgórzu. Najlepiej zadzwonić i umówić się na konkrety.
Adres I Stare Juchy, ul. Mazurska 26, 19-330 Stare Juchy
Na ulicy Mazurskiej kierujcie się drogą z płyt, lekko pod górę, już, gdy skończą się domy, śmiało jedźcie dalej. Po chwili będzie skręt w prawo go gościńca.
Jedzenie jest ekologiczne, gospodarze stosują jedynie opryski naturalne. W soboty zjedzie tu kartacze, a w piątki ryby i gołąbki. W maju specjalnością są pierogi ze szczupakiem!
Wszystkie produkty mleczne pochodzą z okolicy, od sąsiadów, a jagody i kurki od lokalnych zbieraczy. Chleb wypiekają „zaprzyjaźnione wiedźmy”. Mąż pani Eleonory specjalizuje się w wędzeniu wędlin i ryb. Polecam to miejsce każdemu smakoszowi, wielbicielom zdrowego jedzenia, ciekawskim smaków i świeżego powietrza! Ceny bardzo przystępne, świetna atmosfera. Nie wahajcie się tu przyjechać i spróbować prawdziwych smaków mazurskiej ziemi.
Włoska poczta
Dzielę się z Tobą moimi włoskimi podróżami mając nadzieję, że cię zainspirują do samodzielnego poznawania jednego z najpiękniejszych krajów na świecie. Dlatego zachęcam, abyś dołączył także do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Tylko dzięki temu nie przeoczysz niczego, co się pojawiło na blogu, ale przede wszystkim, otrzymasz mnóstwo dodatkowych informacji.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedna z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
No i namówiłaś. Dziś się tam wybieramy. Dodatkowo twoje zdjęcia powinne znaleźć się na ich stronie internetowej, są bardzo ładne 🙂
Radość moja jest zatem wielka:))). Bardzo się cieszę i oby i Was to miejsce oczarowało.
My to mamy pecha, od 1 września Gospoda jest zamknięta 🙁
Szkoda bardzo, oj szkoda!!!!
Magdo, ja monotematycznie trochę… 😉 nie wiesz, czy można z psami przyjeżdżać może? Miejsce rzeczywiście cudowne 🙂
Bardzo polecam kontakt telefoniczny z panią Eleonorą, aby się upewnić. Powiem szczerze, że nie pamiętam, ale terenu na szaleństwa dla psa nie brakuje:).