Artykuł o Casu Marzu, czyli żywym serze z Sardynii przeznaczony jest tylko dla czytelników o mocnych nerwach, a w zasadzie to żołądkach. Jeśli dacie radę czytać o zajadaniu się serem z żywymi robakami to zapraszam dalej!
W czasie moich podróży po Sardynii miałam okazję spróbować sera Casu Marzu, który jest prawdziwym sardyńskim smakołykiem. Bez urazy, ale to po prostu zgniły i cierpki w smaku ser, ale o dziwo — niezwykle delikatny i (o zgrozo!) nafaszerowany larwami muchówki Piophila casei, zwanej muchą serową!
Półprzezroczyste, białe czerwie, mają około 8 mm długości i potrafią skakać na wysokość do 15 cm, dlatego podczas jedzenia sera, zaleca się osłanianie oczu! Dobrze przeczytaliście — takie małe, a mogą wskoczyć Wam do oka, więc nie uchylajcie się nad nimi aż tak bardzo.
To właśnie obecność żywych larw świadczy o przydatności sera do spożycia, martwe czerwie oznaczają, iż ser stał się toksyczny. Dlatego spożywany jest tylko „żywy” ser.
Jak powstaje Casu Marzu
Aby wyprodukować Casu Marzu, sardyńscy serowarzy pozostawiają Pecorino Sardo (Fiore Sardo) na świeżym powietrzu, pozwalając muchom serowym znieść w nim jaja, z których wkrótce wyklują się larwy powodujące coś więcej niż tylko fermentację (rozpad gnilny). Uhuuuuuuuuuuu, już widzę Wasze miny:).
Gotowy Casu Marzu kroi się, a raczej rozsmarowuje się na sardyńskim chlebie Pane Carasau i podaje z mocnym, czerwonym winem Cannonau. Jego tekstura jest bardzo miękka i wilgotna, sączy się bowiem z niego płyn zwany „lagrima” – co oznacza “łzy”.
Sardyńczycy wierzą, że Casu Marzu jest afrodyzjakiem:).
Ze względu na unijne regulacje higieniczno – zdrowotne, produkcja Casu Marzu była przez pewien czas nielegalna, jednak pomimo widma wysokich grzywien, zawsze można było kupić ten ser na czarnym rynku (osiągają cenę dwukrotnie wyższą niż tradycyjny Pecorino). Dziś, dzięki innemu przepisowi unijnemu, traktującym Casu Marzu jako „tradycyjny wyrób żywnościowy” jego produkcja znów jest legalna.
Czy to da się zjeść?
No cóż… przetestowałam osobiście, ale nie ukrywam — dla odwagi najpierw była lampka wina:). Celowo wzięłam kawałek sera z larwami (naprawdę to zrobiłam????) i wiecie co, ser był pyszny! A larwy były naprawdę malutkie.
Wiele osób przed zjedzeniem sera wyciąga z niego larwy. Inni wzięli się na sposób i wkładają kawałek sera do woreczka, który się zamyka, a po chwili – pod wpływem braku tlenu larwy same wyskakują z sera:). Jednak specjaliści twierdzą, że z larwami smakuje najlepiej.
A gdy wróciłam z wyprawy do domu, zaczęłam szukać dodatkowych informacji na temat Casu Marzu i oto co znalazłam: … “Larwy po zjedzeniu mogą dość długo przeżyć w ludzkich jelitach i powodować przewlekłe infekcje. Jednak mieszkańcy Sardynii, spożywają Casu Marzu bez problemów od setek lat”.
Czy to mnie uspokoiło? Bynajmniej. Ale … minęło parę lat i jakoś daję radę, więc może kapka sardyńskiego Mirto, którą wypiłam po “żywym” serze zrobiła swoje?
Inne sery z robakami we Włoszech
A na koniec, prócz Sardynii także w innych rejonach Włoch produkuje się sery z larwami, są to:
- Marcetto lub cace fraceche w Abruzji
- Gorgonzola co-i grilli w Ligurii
- Salterello we Friuli-Wenecja Julijska
- Furmai nis (formaggio Nisso) w Emilia Romania
- Frmag punt w Apulii
- Casu du quagghiu w Kalabrii
- Cacie’ Punt (formaggio punto) w Molise
Jeśli lubicie eksperymenty, to zachęcam, wypytujcie na Sardynii o Casu Marzu. To dopiero dreszczyk emocji przy jedzeniu sera.
Więcej Sardynii?
Jeśli masz ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o Sardynii, zapraszam Cię do moich kolejnych artykułów.
- Kuchnia Sardynii
- Sardynia to rajska wyspa. Oto 12 powodów dlaczego
- 50 najpiękniejszych plaż Sardynii
- Sulcis – Sardynia, jakiej nie znacie. Trzy dni w krainie flamingów
- Sardyński chleb pane carasau
- Niezwykłe Poltu Quatu. Costa Smeralda, Sardynia
- Piękna plaża Cala Cartoe
- Sardynia, Wyspa Duchów. Cogas, Accabadoras i Maurowie
- Vigne Surrau, zjawiskowa winnica na Sardynii
Nie masz teraz czasu na czytanie? Nie ma sprawy! Zapisz sobie poniższe zdjęcie na Pinterest, aby przeczytać później.
Włoska poczta
Dzielę się z Tobą moimi włoskimi podróżami, mając nadzieję, że cię zainspirują do samodzielnego poznawania jednego z najpiękniejszych krajów na świecie. Dlatego zachęcam, abyś dołączył również do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Tylko dzięki temu nie przeoczysz niczego, co się pojawiło na blogu, ale przede wszystkim otrzymasz mnóstwo dodatkowych informacji.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedną z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
Pani Magdo. Jak zwykle ciekawy wpis o moich (i Pani jak widzę) ukochanych stronach.
Cieszę się bardzo, a sam ser wart dania mu szansy!