Zanim opowiem Was o mojej przygodzie z fettuccine, słowo wstępu. Gotuję właściwie codziennie. Wprowadzam nowe przepisy, podglądam inspiracje w internecie, książkach, gazetach, uczestniczę nawet w lekcjach gotowania, ale skłamałabym, gdyby napisała, że kocham gotować. Gdybym to kochała, na blogu byłoby znacznie więcej przepisów. Nie myślcie sobie jednak, że gotuję bez serca, staram się w to wkładać całkiem sporą jego część, ale prawda jest taka, że ja po prostu wolę jeść. Uwielbiam być dobrze karmiona.
I całe szczęście, że Włochy są moją wielką pasją. Karmią tu naprawdę znakomicie. Karmią tak, że czuję się szczęśliwa! I chociaż zawsze sobie mówię, że zjem tylko troszeczkę, prawie nie zauważam, gdy talerz jest już pusty, a ja sięgam po dokładkę. I nigdy, przenigdy nie odmawiam deseru! Przecież człowiek ma dwa żołądki, ten drugi jest przeznaczony wyłącznie na deser dlatego zawsze jest na niego miejsce :).
Cóż się więc takiego stało, że dziś daję Wam przepis? Otóż, trafiam na takie lekcje gotowania, które dały mi solidnego kopa i spowodowały, że zachciało mi się robić pastę fettuccine. A musicie wiedzieć, że w moim domu mistrzem robienia pasty (i pizzy) jest bezapelacyjnie mój mąż.
Ale teraz to ja będę królową fettuccine! Dzięki Francesce, która z wielką cierpliwością, pokazała i wytłumaczyła każdy etap tworzenia dobrej pasty.
Jeśli i Ty chcesz być królową albo królem fettuccine, nie masz wyjścia, przestudiuj ten wpis, a potem kup składniki i zaskocz w weekend kogoś, kogo kochasz.
Przepis na makaron fettuccine
Czego potrzebujemy?
- dobry humor i chęć do pracy
- wygodne miejsce do pracy
- mąka typu “0” (w Polsce łatwiej o 650, ew. 550) – w ilości 100 g na 1 osobę (czyli, np. 400 g na 4 osoby)
- 1 jajko na 100 g mąki (to ilość mniej więcej na 1 osobę, więc pomóżcie przez ilość domowników)
- przyda się wałek lub maszynka do makaronu (ta przyspiesza pracę)
Jak robimy fettuccine?
Odmierzamy odpowiednią ilość mąki (na 4 osoby to 400 g), usypujemy wulkan o łagodnych stokach i pogłębiamy krater.
Do krateru wbijamy jajka. Podsypujemy jajka mąką z wulkanu i powoli zaczynamy je mieszkać z mąką. Jajka lubią, jak lawa, uciekać z krateru, więc bądź przygotowany na ich zatrzymanie.
Gdy uda nam się opanować tę sztukę, uzyskamy ciasto, które należy długo wygniatać, aż do uzyskania idealnej gładkości. Ciasto ma być jedwabiste, elastyczne i zupełnie nie kleić się do rąk. To najbardziej pracochłonny etap tworzenia pasty, trwa dobre kilka, kilkadziesiąt minut.
[dropcap style=’circle’]TIP[/dropcap]Gdy ciasto będzie twoim zdaniem gotowe, zrób test – wciśnij na chwilę palec w ciasto. Zrobisz wgłębienie, które po chwili powinno zniknąć lub znacznie się spłycić.
Po tak ciężkich przygotowaniach daj ciastu odpocząć 10 minut, pod przykryciem – to może być czyściutka ścierka lub naczynie (np. miseczka). Ono sobie w tym czasie równomiernie rozprowadzi wilgoć.
Gdy czas minie, dzielimy ciasto na mniejsze części. My używaliśmy do tego plastikowych łopatek (takie czerwone, widoczne na filmie).
Maszynką albo wałkiem
I tu albo wchodzi do gry owa maszynka do makaronu albo pracujesz wałkiem.
Mały kawałek ciasta przyprószamy mąką i przepuszczamy przez maszynkę, rozpoczynając od ustawionego pokrętła na 10, zmniejszając za każdym razem o 2 stopnie. Kończymy na grubości 2,5 – 2. Ciasto powinno prześwitywać pod światło. Tak przygotowany płat posypujemy mąką i odkładamy na bok. Czynność powtarzamy do rozwałkowania/ przepuszczenia przez maszynkę wszystkich kawałków ciasta.
[dropcap style=’circle’]TIP[/dropcap]Oprószanie mąką jest tu kluczowe. Od tego zależy czy w późniejszym etapie, ciasto zbytnio się nie sklei.
Kolejny element to zwijanie każdego z płatów. Bardzo ważne jest jednak, jak zwijamy – jednocześnie rolujemy z obu końców do środka.
[dropcap style=’circle’]TIP[/dropcap]Jeśli płat wyjdzie ci bardzo długi, przetnij go na pół. Fettuccine mają mieć ok. 25 m długości.
Otrzymany rulonik tniemy nożem na kawałki o szerokości ok. 6 mm.
A następnie najfajniejsza część: kładziemy nóż tępą częścią przy pociętym ruloniku, odwijamy jedną część pasty na nóż, następnie go podnosimy i lekko potrząsamy. Fettucine same powinny się rozwinąć. Jeśli nie, to znaczy, że nie były wystarczająco dobrze oprószone mąką i nieco się posklejały. Rozwiń je, a następne płaty lepiej oprósz mąką.
Gotowe fettuccine znowu oprószamy troszkę mąką i odkładamy na bok, by się podsuszyły. I bierzemy się za kolejne pasy pasty, powtarzając zwijanie w ruloniki, cięcie i uzyskanie pięknych paseczków makaronu.
Wskazówka I Jeśli wolisz robić makaron samodzielnie, ja w domu używam maszynki do makaronu Mercato Atlas. Bardzo polecam ci także książkę Pasta i basta, to szkoła gotowania makaronu krok po kroku.
Fettuccine, jak to leciało?
A teraz to wszystko możesz zobaczyć na filmie. Dopiero raczkuję z ich robieniem, ale postanowiłam, że częściej będę dla Was pokazywać na filmach to, czego sama doświadczam w moich podnóżach po Włoszech i w ten sposób chociaż troszkę przekaże Wam klimat, jaki był na miejscu. W czarnym uniformie jest Francesca, nasza mistrzyni pasty i właścicielka (wraz z mężem) Agriturismo La Polledrara w Paliano pod Rzymem. I wesoła ekipa, która próbowała swoich sił w ugniataniu ciasta. Ok, niektórzy udawali, że są zbyt zajęci dokumentacją fotograficzną, aby nie pobrudzić sobie rąk mąką:). Mieliśmy maszynkę ręczną i automatyczną, Francesca używała także wałka.
[dropcap style=’circle’]TIP[/dropcap]Jeśli wyszło za dużo pasty, zwijasz w gniazdko, kładziesz np. na tacce, owijasz folią spożywczą i zamrażasz. Na moich lekcjach wyszło sporo pasty, więc część zamroziliśmy.
A później już same przyjemności, gotujemy fettucini w osolonej wodzie, dosłownie 2-3 minuty powinny wystarczyć, po odcedzeniu dodajemy masło, sos i posypujemy tartym parmezanem.
My jedliśmy fettuccine w wersji mięsnej i wegetariańskiej, więc dobór sosu pozostawiam Tobie. Słynny i bardzo prosty przepis to tzw. Fettuccine Alfredo – z masłem, gałką muszkatołową, solą, pieprzem, śmietaną kremówką, szparagami i parmezanem.
Nie ma nic fajniejszego, jak zjadanie własnego dzieła :).
[dropcap style=’circle’]TIP[/dropcap]Można zrobić także wersję bez jajek używając wyłącznie wody i mąki z pszenicy durum (twarda), około 700 g na 1 kg mąki. Wówczas pierwszy etap przygotowania i ugniatania ciasta odbywał się w większej misce. Następnie ugniatamy już na stolnicy i dalszy proces jest identyczny, jak ten opisany wyżej.
Agriturismo La Polledrara
Czas opowiedzieć o miejscu, gdzie uczyłam się robić pastę. Moją nauczycielką była Francesca, właścicielka Agriturismo La Polledrara. Agroturystyka oferuje szeroki wachlarz lekcji gotowania, noclegi, wspaniałą restaurację. Można tu wpaść na wiejskie wakacje, podpatrywać, jak się produkuje wino, albo tylko na niedzielny obiad.
I jeśli już wspomniałam o winie, La Polledrara jest producentem wina sklasyfikowanego jako DOCG!!! Czerwone Cesanese del Piglio DOCG jest wspaniałe.
Jeśli macie ochotę skorzystać z takich lekcji, nic prostszego, Italy where else wszystko Wam zorganizują, łącznie z transportem, tłumaczem, co tam sobie zażyczycie. Moje warsztaty kulinarne w La Polledrara właśnie tak zostały zorganizowane.
Nocleg możecie mieć na miejscu, w Agroturismo La Poledrana lub w jednym z okolicznych miasteczek, jak Palestrina czy Genazzano, o których już pisałam na blogu. Ja nocowałam u Stefanii w B&B La Teverna w Genazano.
I na koniec – ja naprawdę robiłam fettuccine :). Sami zobaczcie, ramię w ramię z Tati z bloga Poszli-Pojechali.
ŁAP ZNIŻKĘ!
Dotrzesz tu wygodnie z biurem podróży Italy Where Else, które załatwi wszystko na medal. Jego ekipa uszykuje dla Ciebie plan pobytu, transport, nocleg i w razie potrzeby tłumacza. Umówią wszelkie inne wizyty i będą Twoim Aniołami Stróżami jeśli tylko takie będziesz mieć życzenie.
A jeśli chcesz 5% zniżki, użyj tego kodu, gdy będziesz się z nimi kontaktować: E124.
Szerokich uśmiechów w trakcie robienia fettucine!
I wyrazu pozytywnego zaskoczenia na twarzy Twoich najbliższych.

Nie masz teraz czasu na czytanie? Nie ma sprawy! Zapisz sobie poniższe zdjęcia na Pinterest, aby przeczytać później.
Włoska poczta
Dzielę się z Tobą moimi włoskimi podróżami, mając nadzieję, że cię zainspirują do samodzielnego poznawania jednego z najpiękniejszych krajów na świecie. Dlatego zachęcam, abyś dołączył również do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Tylko dzięki temu nie przeoczysz niczego, co się pojawiło na blogu, ale przede wszystkim otrzymasz mnóstwo dodatkowych informacji.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedną z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
Przyznam, że też wolę jeść niż gotować…
Pięknie ci poszło i pewnie też było pysznie:)
Było baaaardzo pysznie 🙂
Ja też wolę jeść:P ale gotować też lubię 🙂