Le Marche, region w środkowej części Włoch pełen niespodzianek.
„My nie mówimy, że przyjeżdżają do nas turyści. My tu mamy gości. Każdy, kto przyjeżdża do Marche jest naszym gościem. Czy zechcesz być jednym z nich?”.
Tak powtarzali mi wszyscy przedstawiciele tego mało znanego w Polsce regionu Włoch.
Marche [czyt. Marke] ma po prostu bardziej znanych sąsiadów i sąsiadki: Emilia-Romania, Toskania, Umbria, Lacjum i Abruzja. Każdy z tych sąsiadów ma także znanego gospodarza w postaci stolicy regionu. Któż nie słyszał o Bolonii, Florencji, Perugii, Rzymie, a nawet L’Aquillii. Stolicą Marche jest Ankona, która nie jest ani szczególnie pięknym miastem ani prawdziwą wizytówką regionu, tym bardziej daleko jej to bycia obiektem westchnień turystów. Nie dajcie się jednak zwieźć, Marche jest przepiękną krainą. Ten rolniczy region jest niezwykle urokliwy, mnóstwo tu cudownych miast z intrygującą historią, morze, góry, niespotykane jaskinie, lasy i ogromna ilość niezwykłych klasztorów pełnych arcydzieł ludzkich rąk.
Marche nigdy nie będzie drugą Toskanią, ani nawet Umbrią. Mieszkańcy regionu mają tego świadomość, ale nie ustają w wysiłkach, aby promować swój region. Choć otwarcie tego nie mówią, zazdroszczą Toskanii jej sukcesu.
Mam nadzieję, że choć odrobinę uda mi się Was zachęcić, abyście dnia pewnego zajechali w te strony.
Fabriano, Le Marche
Podróż rozpoczęłam z Poznania docierając tanimi liniami do Rzymu. Z Roma Ciampino raz dwa dojechałam na dworzec kolejowy Roma Termini, skąd pociągiem Frecciabianca dojechałam w godzinach wieczornych do Fabriano. Całe szczęście organizatorzy pomyśleli o wszystkim, nawet o podstawieniu po mnie taksówki, która zawiozła mnie do hotelu, gdzie tylko zostawiłam walizkę i od razu jechaliśmy na powitalną kolację w sercu Fabriano, do Museo della Carta e della Filigrana.
Nareszcie miałam okazję poznać Elise, fantastyczną organizatorkę workshopów.
Ponieważ w Fabriano właśnie gościła niezwykła wystawa „Da Giotto a Gentile. Pittura e scultura a Fabriano fra due e trecento”, zostaliśmy zaproszeni do wyjątkowej podróży w przeszłość. Niestety nie mogę opublikować żadnego zdjęcia z tej wystawy, co zostało wyraźnie podkreślone przez pracowników muzeum, ale mogę Wam napisać, że oprowadzał nas prawdziwy pasjonat przez duże „P”. Tak się rozkręcił i rozgestykulował, że wycieczka trwała ponad 2 godziny, a do końca dotrwała garstka z nas. Przyznaję, że w sprawach sztuki XIII wieku jestem ignorantką, jednak wciągnęła mnie ta opowieść, wręcz „muzyka” naszego przewodnika.
Było już po 23, a my jeszcze poszliśmy na wieczorny spacer po Fabriano, które tętniło życiem. W końcu autokar odwiózł nas do hotelu, gdzie padłam ze zmęczenia.
Hotelowe śniadania iście we włoskim stylu to oczywiście słodycze. Lawirując między stołami obładowanymi ciastami i ciasteczkami z trudem znalazłam jakiś jogurt, a na samym końcu sali nawet ser i salami. Myślałam, że szybko coś przekąszę i ucieknę tymczasem zaczęło się. Dosiadł się do mnie samotny, po rozwodzie w średnim wieku, który opowiedział historię swojego życia, pokazał zdjęcia rodziny i … tyle mnie widział. Kobieta we Włoszech szybko sobie przypomina, jak bardzo przydatna jest tu umiejętność spławiania. Jeśli nie zależy Wam na “bliższych kontaktach” czym prędzej wciśnijcie przycisk uprzejmej, acz dosadnej asertywności.
Ale czas na zwiedzanie!
Nasi gospodarze zaplanowali wszystko skrupulatnie, mieliśmy swojego przewodnika i dokładną rozpiskę miejsc, które mamy zobaczyć.
Cupramontana, Le Marche
O 9:00 już czekały na nas autokary. Podekscytowani rozpoczęliśmy podróż od stromego i krętego podjazdu do miejscowości Cupramontana położonej na wysokości 505 m n.p.m. Mieszka tu około 5000 mieszkańców, ale zanim wjechaliśmy do miasteczka mijaliśmy jedynie pojedyncze domy i pola położone na pagórkach, a ja się zastanawiałam, kto tu w ogóle mieszka. Widoki zapierały dech.
Najważniejszą postacią Cupramontana jest, tzn. był malarz, pisarz i poeta Luigi Bartolini (1892–1963). W wielu miejscach znajdują się jego wspaniałe obrazy, jak w kościele św. Leonarda, Chiesa Collegiato di S. Leonardo stojącym vis a vis domu, w którym mieszkał Bartolini.
Zajrzeliśmy na chwilkę do sióstr Franciszkanek, które powitały nas serdecznie. Mieliśmy tylko zobaczyć ich piękna kaplicę, jednak niespodziewanie zostaliśmy zaproszeni na górę, gdzie mogliśmy poznać siostry, które nie wychodzą już z klasztoru, a bardzo cieszą się na każdą wizytę. Niestety nie zapamiętałam ich imion, ale dobrze pamiętam, ile mają lat. W tym wieku zdecydowanie wypada się tym chwalić. Siostra po lewej ma 94 lata, ta w środku 91 lat, siotra po prawej – zaledwie 87 lat.
Zobaczyliśmy, gdzie modlą się, pracują i odpoczywają. Siostry bardzo chętnie pozowały do zdjęć.
Prosto z klasztoru udaliśmy się do Muzeum Etykiet Wina, Museo Internaziolane dell’Etichetta del Vino, które mieści się od 2005 roku w jednej z odrestaurowanych kamieniczek. Zgromadzono tu około 100 000 etykiet z różnych krajów, datowanych mniej więcej od roku 1900. Są tu etykiety klasyczne, ale nie brakuje ciekawych kolekcji: erotyczne, włoscy politycy, sztuka, motyw kwiatowy, amerykańscy prezydenci, przywódcy II wojny światowej i wiele innych.
W jednej z sal zachwycił mnie widok z okna. Okolica nadal była lekko zamglona i wyglądała trochę jak zaczarowana.
Jak się jednak domyślacie najbardziej intensywny dzień w Marche dopiero się rozkręcał.
Serra San Quirico, Le Marche
To miasteczko urzekło mnie krajobrazem. Wpadliśmy wprost na przyjęcie weselne, które odbywało się pod arkadami na głównym ryneczku tuż koło fontanny.
Niestety nie dostaliśmy zaproszenia na imprezę, więc udaliśmy się do Chiesa di Santa Lucia. Bogactwo zdobień kościoła nieco mnie zaskoczyło, do tej pory kościoły były proste, jasne, bez przesadnych złoceń, tymczasem tu złoto połyskiwało z każdej ściany.
W Serra San Quirico znajduje się także siedziba Parco Regionale Golla della Rossa e di Frasassi.
Tu rozgorzała gorąca dyskusja na temat roli parku i jego ochrony przed odwiedzającymi. Nasz przewodnik i time manager w jednej osobie nie mógł nas wyciągnąć z tego spotkania! Ja przyznaję, byłam tylko słuchaczem, zbytnio skupiałam się na próbie zrozumienia o czym jest mowa. Mówili pioruńsko szybko i jednocześnie merytorycznie, aż się zmęczyłam tym wsłuchiwaniem. Widziałam, jak bardzo w tej sytuacji nudzili się Ci, którzy nie mówili nic a nic po włosku. Niestety, jeśli czegoś tu zabrakło w organizacji to tłumacza angielskiego.
Montrecarotto, Le Marche
Nadszedł czas na przerwę obiadową, więc dowieziono nas do Cantina Moncaro. Mieliśmy degustację win i lokalnych przysmaków w tym polentę zrobioną ze szczególnej mąki kukurydzianej Farina di Mais Ottofile. Ta cantina zasługuje zdecydowanie na osobny wpis, więc pozwólcie, że nie rozwinę tematu. Ale powiem Wam, że wina było akurat tyle, abyśmy mieli doskonałe humory.
Serra De Conti, Le Marche
Nie było szans na sjestę, pojechaliśmy dalej. W autokarze Włosi stanowczo zażądali wody i caffè, na co Elise była doskonale przygotowana. To było zbawienie. Tymczasem w Serra De Conti sjesta trwała w najlepsze, miasteczko było zupełnie wyludnione i czuło się senną atmosferę.
Ale my poszliśmy zobaczyć Museo Arti Monastiche, muzeum sztuki klasztornej. Marche słynie z dużej ilości klasztorów i choć nie jest to powszechnie wiadome, można zwiedzać większość z nich, a do Asyżu stąd przysłowiowy „rzut beretem”.
W muzeum można było zobaczyć słynne tombolo, szereg przedmiotów codziennego użytku, a nawet film z życia pobliskiego zakonu. Szkoda, że tak krótko byliśmy w Serra De Conti, chciałabym zobaczyć wszystko na spokojnie.
Grotte di Frasassi, Le Marche
Późnym popołudniem czekała nas największa atrakcja dnia, przyrodnicza sensacja regionu, absolutnie niezwykłe Grotte di Frasassi. Przydały się swetry i kurtki, które zabraliśmy ze sobą. To wycieczka trwająca mniej więcej 1h i 15 minut trasą o długości 1,5 km.
Pierwsze wejście do groty odkryto w 1948 roku i od tamtej pory badania nad jaskinią trwały. Jednak odkrycie głównej sali miało miejsce dopiero w 1971 roku przez speleologów z Ancony. Gdy zadzierałam głowę do góry starając się objąć wzrokiem wielkość i niezwykłość tego miejsca zastanawiałam się, jak to jest, gdy człowiek dokonuje tak niezwykłego odkrycia. Czułam się, jak w innym wymiarze, jakby rzeczywistość nie istniała. Majestat tego miejsca, który jest efektem tysięcy lat pracy Matki Natury zadziwia i jednocześnie onieśmiela przywołując myśli o kruchości ludzkiej egzystencji wobec sił przyrody.
Kto tylko znajdzie się w regionie Marche niech koniecznie zaplanuje tu pobyt. Nie będziecie żałować. Po wyjściu z grot dostaliśmy przepiękne książki i mnóstwo informacji na ich temat.
Matelica, Le Marche
Pełni wrażeń pojechaliśmy dalej, do miejscowości Matelica, gdzie czekała nas wizyta w jednym z niezwykłych teatrów. Gdy przybyliśmy na miejsce zobaczyłam perełkę! Przepiękny i jednocześnie niewielki teatr, którego pozazdrościłoby każde polskie miasto. Takich teatrów w regionie Marche jest wiele. Gdy zasiedliśmy w fotelach rozpoczęło się przedstawienie z udziałem jednego aktora, opowiadające o oliwie extra vergine.
Po przedstawieniu mieliśmy okazję ponownie uczestniczyć w degustacji win, a także poznać osobiście aktorkę, która przed momentem była Miss Extra Vergine. Było już późno, gdy wracaliśmy do hotelu.
Po kolacji mało kto miał siłę i chęci na przedłużanie rozmów towarzyskich.
W poniedziałek odbywały się turystyczne workshopy w Hotel Gentile Da Fabriano. Zaczynały się zaraz po śniadaniu, a kończyły o 18:00 oczywiście z przerwą na obiad. Każdy z nas miał okazję poznać wielu właścicieli lokalnych agroturystyk, hoteli, B&B, country house, a także producentów wina, oliwy, dżemów i innych pyszności. To cały dzień wypełniony rozmowami, wymianą kontaktów, świetna okazja, aby poznać potencjał regionu.
Dzień zakończył się uroczystą kolacją pożegnalną, licznymi podziękowaniami i oklaskami, która nieco się przeciągnęła. Przez 2,5 dnia poznaliśmy się i chcieliśmy jeszcze porozmawiać o wrażeniach z Marche, organizacji workshopu i planach na przyszłość.
Włoska poczta
Dzielę się z Tobą moimi włoskimi podróżami mając nadzieję, że cię zainspirują do samodzielnego poznawania jednego z najpiękniejszych krajów na świecie. Dlatego zachęcam, abyś dołączył także do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Tylko dzięki temu nie przeoczysz niczego, co się pojawiło na blogu, ale przede wszystkim, otrzymasz mnóstwo dodatkowych informacji.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedna z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
Witam,
ciekawy wpis, ma Pani może namiary na nocleg w Loretto, będę wdzięczna:)