Prelà Castello, maleńkie miasteczko zagubione wśród liguryjskich gór. Pewnego dnia przechadzając się z Pino wśród drzew oliwnych, Małgosia spostrzegła wyrwę w murze pod kościołem. Była pewna, że jej tam wcześniej nie było. Ciekawość mieszała się ze strachem, wahała się czy zajrzeć, wcisnąć głowę w czarną czeluść, przecież wiedziała czego może się spodziewać. Musiała zawiadomić policję, tak postępuje każdy odpowiedzialny obywatel, w końcu to włamanie. Ale przecież do dziury nikomu spieszyć się nie będzie, poza tym, zanim dojadą wąskimi, krętymi liguryjskimi drogami, minie wystarczająco dużo czasu, aby wrócić tu z solidnym wsparciem w postaci męża i latarki.
Wrócili i razem weszli do środka. Wiedzieć czego się spodziewać to jedno, a zobaczyć na własne oczy to zupełnie co innego. A to było morze. Morze ludzkich szkieletów. Po setkach lat zostały właściwie tylko kości długie i czaszki. Prawdopodobnie znowu ktoś potrzebował jednej z nich do studiowania budowy ludzkiego ciała, a tu ich nie brakowało.
Może to duża ilość wypitego wina, a może drobiazgowość tej opowieści sprawiły, że miałam tej nocy dziwne sny. Śniły mi się szkielety łypiące na mnie pustym wzrokiem przez wiszącą moskitierę w oknie mojej sypialni. Przebudziłam się i zamknęłam dla pewności zewnętrzne okiennice. I wtedy na wieży kościoła dzwon wybił dwanaście razy.
Kościół w Prelà Castello, Liguria
Za drzwiami, na lewo od głównego wejścia do kościoła, w podłodze, znajdują się trzy otwory. Dawniej, gdy chowano tu zmarłych, jednym zsuwano do jamy mężczyzn, drugim kobiety, ostatni był przeznaczony na ciała dzieci. W krypcie grzebano wszystkich zmarłych z okolicznych miejscowości do momentu, aż Napoleon zabronił grzebać zmarłych w centrum miast i nakazał założyć cmentarze na obrzeżach. Dziś ta część kościoła jest zamknięta na cztery spusty. Można jedynie zerknąć przez dziurkę od klucza…
Maleńka Prelà Castello była kiedyś stolicą tego terytorium. Miasteczko było zamknięte bramami, zaczynało się zamkiem zbudowanym tu w XII wieku, kończyło na kościele. Kiedyś były tu aż dwa kościoły i masa stacjonujących żołnierzy. Dziś został tylko jeden, ale na pamiątkę tamtych czasów nosi imiona patronów ich obu, Chiesa Parrocchiale dei Santi Giacomo e Nicola. Na co dzień zamknięty, z włączonym alarmem, bo w środku znajduje się kilka niezwykle cennych obrazów i pamiątek. Otwierany w niedzielę, gdy miejscowy ksiądz objeżdża kolejne wioski, odprawiając w każdej z nich mszę, która nie trwa dłużej niż 30 minut, a potem mknie dalej obwieszczając swoje przybycie głośnym klaksonem co zakręt.
W kościele znajdują się także dwie oprawione listy darczyńców, którzy lata temu wpłacili na rzecz parafii określone sumy. Szczególnie został wyróżniony pewien pan, który za znalezione w górach galeony ufundował statuę Marii, wyrzeźbioną w Genui.
Moja rodzina miała wielkie szczęście, Angelo – sołtys Prelà Castello, otworzył dla nas kościół. Nie spodziewała się tak pięknego wnętrza. Nasze wtargnięcie obudziło śpiącego za obrazem nietoperza, ale wpadające poranne promienie słońca od razu zniechęciły go do latania, po chwili schował się do swojej kryjówki. Według wierzeń chińskich nietoperze przynoszą mieszkańcom wielkie szczęście, więc może to i dobrze, że ma tu swoją letnią rezydencję.
W Prelà Castello jest jedna główna uliczka
Prelà Castello tak właśnie ma, jedna główna uliczka z parkingiem, jak szumnie nazywane jest jedno jedyne miejsce, gdzie można zawrócić samochód. Tylko wąskie samochody mogą jechać dalej, uliczką kończącą się na piazza przed kościołem. Nawet nie próbowałam tam wjechać, mając w pamięci swoje zeszłoroczne wyczyny w Piemoncie, dobrze wiedziałam, jak się to może skończyć.
Mieszka tu na stałe trzynaście osób, choć jeszcze w połowie XX wieku była ich niemal setka. Liczba osób w miasteczku podwaja, a nawet potraja się w wakacje, gdy tutejsze domy zapełniają się turystami. We wsi jest tylko kilka domów oferujących noclegi, ale niektórzy tak ukochali to miejsce, że powracają tu rok rocznie. Jest także kilka domów na sprzedaż. Aby przywrócić im świetność, wymagają sporego nakładu finansowego, ale przyznaję, to kusząca wizja.
Możesz się zastanawiać, co tu można u licha w ogóle robić, pozwól więc, że trochę Ci o tym opowiem. Najpierw jednak zobacz kilka moich zdjęć z Prelà Castello.
Co robić w Prelà Castello
To nie jest miejsce dla kogoś, kto lubi mieć blisko dyskotekę, plażę i sklep z zimnym piwem. Ciężko będzie także niezmotoryzowanym, choć nie jest to niemożliwe. Kilka razy dziennie jeździ bus z Imperii, tylko, że najbliższy przystanek jest w Pianavia (ok. 500 m). Jeśli nie jesteś doświadczonym kierowcą mogę także powiedzieć, że tutejsze drogi będą dla Ciebie na początku wyzwaniem. Jednak, jak już raz pokonasz trasę, zobaczysz, że częste zakręty i dość wąskie drogi są tu czymś zupełnie normalnym i wcale nie są takie straszne. Do wszystkiego się można przyzwyczaić, choć to może mało pocieszające. Człowiek wyrwał drogę górom i połączył nią miasteczka. Tu o autostradzie mowy być nie może, ale ta zaczyna się już w Imperii, więc hej! Głowa do góry.
To idealne miejsce dla kogoś, kto kocha ciszę, spokój, naturę. Może obudzą cię dzwony, a może szczekanie psa, ale poza tym … cisza. Ale to nie znaczy, że tu nie ma co robić. Z Prelà Castello można wyruszyć szlakiem pieszym lub, jeśli jesteś miłośników roweru w wersji górskiej – trasa jest świetna, choć nie wydaje się często uczęszczana. Także osoby kochające fotografię nie będą się tu nudzić. Całe miasteczko jest położone niezwykle urokliwie na wysokości 325 m n.p.m., otoczone gajami oliwnymi, lasem, górami i kolejnymi miasteczkami. To także niezwykle inspirująca okolica dla artystów, zresztą Małgosia sama jest malarką i prowadzi tu od czasu do czasu warsztaty plenerowe. Właśnie pracuje nad nową pracownią. A może wolisz się po prostu … wyspać. Idealnie! Mój mąż należy właśnie do tej grupy.
Prelà Castello to miejsce dla tych z nas, którzy pędzą na co dzień, którzy szukają ciszy, spokoju, odcięcia od rzeczywistości. A jeśli czytałeś początek tej opowieści – nawet tu może być jakaś tajemnica, historii z dreszczykiem, nigdy nie wiadomo.
Ach, i jeszcze jedno. Jeśli boisz się uchodźców, cóż – tu nie spotkasz ani jednego.
A tak wygląda ta wioska z góry: Prela Castello z drona
Prelà Castello jako baza wypadowa
Ja traktowałam Prelà Castello jako bazę wypadową nad morze do Imperii i San Lorenzo al Mare. Wyruszałam stąd także a szlaki górskie pod francuską granicą, w Alpy Liguryjskie, gdzie można się wspinać spokojnie powyżej 2000 m n.p.m. W okolicy są niezliczone prześliczne miasteczka, jak choćby Dolcedo, Valloria, Dolceaqua, Isolabona, Bussana Vecchia, Piertabruna, Taggia i wiele innych.
Prawdę mówiąc, co kawałek jest cudne miasteczko, obowiązkowo z kościołem i dzwonnicą, powieszone na skale, albo do niej przytulone. Tu nie powinnam jeździć samochodem, powinnam godzinami chodzić pieszo, aby to wszystko sfotografować. Kocham te widoki! Ala jadąc samochodem zwyczajnie nie można się na takiej drodze zatrzymać.
A wracając do dyskotek, życia nocnego, szaleństw dla dzieci itp. – ta część Ligurii tętniąca życiem jest na wyciągnięcie ręki. Riwiera jest Wasza, do Imperii jest ok. 10 km, a tam macie wszelkie atrakcje, zaczyna się tam także autostrada, możecie sunąć w kierunku Sanremo, Monte Carlo, Francji lub w przeciwną stronę – Genua, Santa Margherita Ligure i Portofino, Portovenere, Cinque Terre. W Imperii jest także stacja kolejowa, za kilka EUR dojedziecie do Ventimiglia, tam przesiadka do Monte Carlo, albo dalej. W mniej niż godzinę jesteście (ja tak zrobiłam kilka lat temu). To samo w drugą stronę, Genua czy La Spezia, następnie pociąg ku Cinque Terre. Można także wskoczyć do sąsiedniego Piemontu. Ale mnie wystarczyły te cudowne miasteczka w okolicy. I góry i morze, to, co miałam niemalże pod ręką. I ta cisza, ona była bardzo kojąca.
A co tu robi Małgosia Klaus?
No właśnie? Jak bardzo trzeba kochać ludzi, aby zamieszkać w tak maleńkiej wsi? Małgorzata, a właściwie Margherita, bo Włosi muszą mieć odmianę każdego imienia po włosku, dokładnie tak określa swoje miejsce na Ziemi. Mieszka tu na stałe zaledwie 12 osób, ona jest trzynasta. Raz w roku, w sierpniu, organizowana jest na placu przed kościołem najlepsza fiesta w całej okolicy. Mieści się 250 osób. Kiedy tu przyjedziesz, złapiesz się za głowę. Jak to możliwe? Fiesta jest znana ze świetnego jedzenia, a przygotowują ją trzy, czasem cztery osoby, a tym nasza Małgosia! Gotują przez kilka dni, by wszystko było gotowe na czas. W tym roku na fieście byli także Polacy i zdaje się, że im się bardzo podobało!
Małgosię poznałam mniej więcej dwa lata temu. Przeprowadzałam wówczas z nią wywiad, który możecie przeczytać tu: Extra Vergine. Prawdziwe oblicze Ligurii wg Małgorzaty Klaus. Później poprosiłam Małgosię, aby opisała mi ze swojego doświadczenia, jak wygląda zbiór oliwek, bo wielu z nas ma na ten temat dość wyidealizowane wyobrażenie (tak, ja też!): Zbiory oliwek w Ligurii. Myślisz, że to bułka z masłem? Kilka miesięcy temu zaprosiłam Małgosię do współtworzenia przewodnika po Ligurii, 23 niesamowite miejsca w Ligurii. Przewodnik. Jak widzicie, czas najwyższy było pojechać do Ligurii i poznać Małgosię osobiście.
Nagrałam dla Was krótką rozmowę z Małgosią. To, co musicie z niej zapamiętać – że to wspaniała kobieta wielu talentów i, jeśli szukacie noclegu w Ligurii, w okolicach Imperii – znajdziecie go u Małgosi, na Liguria Extra Vergine. W ofercie są domy zaprzyjaźnionych Liguryjczyków na każdą kieszeń, od prostych i tanich, po takie z basenem i wszelkimi wygodami. Margherita zna je wszystkie i wie, który jest najlepszy dla Ciebie. Poza tym Małgosia jest przemiła, jak już wiecie – to artystka, ale także nauczycielka, poliglotka (doskonały niemiecki, angielski, włoski i rzecz jasna polski), jest posiadaczką gaju oliwnego, przedsiębiorcą i chyba mogę to powiedzieć – osobą nieustannie przywracającą do życia stare liguryjskie domy. Pękam z dumy mogąc Wam ją wreszcie pokazać.
Małgosiu – musisz kiedyś napisać książkę o tym, co robisz!
Noclegi w Prelà Castello
Jeśli chcielibyście przyjechać tu na wakacje, domów na wynajem szukajcie u Małgosi, na jej stronie Liguria Extra Vergine. Ja mieszkałam w bardzo prostym domu, Casa Caterina, gdzie nie uświadczycie wifi. Jest jednak wszystko, co potrzeba, solidnie wyposażona kuchnia (z całą masą kawiarek), dwie sypialnie, łazienka z pralką, taras, na którym chętnie jadaliśmy śniadania i kolacje. Ale to nie jedyny dom na wynajem w tej miejscowości. Budziły nas dzwony z dzwonnicy tak naszej, jak i sąsiednich miasteczek, Vasia czy Pantasina. Zegarek nie jest tu potrzebny. Na powitanie od gospodarzy dostaliśmy wino, piwo i ich własne warzywa. Małgosia dodatkowo jeszcze obdarowała nas powidłami morelowymi własnej produkcji (zjedzone jeszcze na miejscu, bo były przepyszne, dziękuję Małgosiu!) i bio pomidory z jej ogródka, więc jak tu nie być szczęśliwym? Gotowaliśmy sobie dużo sami, co było wielką radością (gotował głównie mój mąż, więc tym bardziej było wspaniale).
Sklepy, restauracje
Tego w Prelà Castello nie ma.
Najbliższe sklepy spożywcze są w Pantasina (1,9 km) i Vasia (2 km). Poza tym wszystko kupicie w Imperii (ok. 15-20 min. samochodem). Tam są duże markety typu Conad, Coop, Lidl, a także w godzinach porannych jest rynek – w Porto Maurizio na Piazza Del Duomo i w Oneglii na Piazza Goito. Przy okazji dodam tylko, że Imperia słada się z dwóch części – Porto Maurizio i Oneglia.
Jedliśmy w restauracji w Vasia (jest jedna jedyna) – jedzenie jest dobre, menu dnia od przekąsek po deser 25 EUR/ osoby lub wybieramy z karty. Ta pierwsza opcja jest jednak korzystna, zamawiając z karty, za 4 osoby zapłaciliśmy łącznie 93 EUR, a zdecydowanie nie było w tym wszystkiego.
Polecam pizzerię Peter Pan w San Lorenzo al Mare przy via Sclavi 27, gdzie warto wybrać się na plażę (piaszczysta). Pizza jest naprawdę bardzo dobra, ceny znakomite, a tuż bok jest świetna lodziarnia rzemieślnicza, gdzie chodziliśmy wielokrotnie na gelato. Zdecowanie warto odnaleźć na samym początku piazzy, po prawej stronie, punkt z napisem nad drzwiami Gastronomia. Bardzo tanio kupimy tam na kawałki pizzę i focaccię (ceny 0,80-1,5 EUR). A potem już można iść na plażę. O San Lorenzo al Mare będzie osobny post, bo chcę Wam pokazać to miejsce, szczególnie jeśli szukacie plaż piaszczystych w Ligurii i wybieracie się z dziećmi.
Polecam także, za Małgosią, w San Lorenzo al Mare, restaurację Il Veliero.
Gdzie kupować wino
Najlepsza enoteka w Imperii to Enoteca LUPI przy Via Vincenzo Monti 13 w Oneglii. Byłam pod ogromnym wrażeniem wiedzy właściciela i różnorodności win, które posiadał. O co poprosiłam – ja czy mój mąż – miał. Wyszliśmy z dwoma kartonami wina. Ceny znakomite. Pan Lupi otworzył dla nas swoją enotekę pomimo wciąż trwającej sjesty. Zapytał czego potrzebujemy, a ja odpowiedziałam zgodnie z prawdą – wina, więc nie miał wyjścia, wpuścił nas. Małgosia później nam powiedziała, że to jest najlepsza enoteka w mieście i że lepiej trafić nie mogliśmy!
Lokalne produkty z Ligurii
Znajdziecie je w każdym markecie, na rynku, ale jeśli przypadkiem będziecie w okolicach Enoteca Lupi, tuż obok, za rogiem jest sklep, przy Via Ospedale, z produktami liguryjskimi. Można dojść tylko pieszo, samochód trzeba zostawić kawałeczek dalej.
I to na tyle. To jak, wybierzecie się w te okolice? Jeśli tak, dajcie znać!
Nie masz teraz czasu na czytanie? Nie ma sprawy! Zapisz sobie poniższe zdjęcia na Pinterest, aby przeczytać później.
Włoska poczta
Dzielę się z Tobą moimi włoskimi podróżami mając nadzieję, że cię zainspirują do samodzielnego poznawania jednego z najpiękniejszych krajów na świecie. Dlatego zachęcam, abyś dołączył także do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Tylko dzięki temu nie przeoczysz niczego, co się pojawiło na blogu, ale przede wszystkim, otrzymasz mnóstwo dodatkowych informacji.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedna z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
Piękna, gościnna i wszechstronnie utalentowana pani Małgorzata… ech, chyba fajnie jest być nią 🙂 Tak smacznie, barwnie i wyczerpująco opisałaś to wszystko, Magdo, że natychmiast pojechałabym do Ligurii. Mnie t9 długo nie trzeba namawiać.
Niektórzy są troszkę bardziej obdarowani przy urodzeniu :). Ja nie potrafię ani rysować, ani malować, ale to nie szkodzi, bo w końcu każde z nas znajduje to coś, co sprawia mu przyjemność i z czym dobrze sie czuje, prawda? A Ligurię polecam. Interior jest nieco wymagający za kierownica, ale taki jest urok tej krainy.