Rejsy we Włoszech, oj mam ich kilka za sobą. Bywało świetnie, ale mam też i takie historie za sobą:
“Muszę tylko wskoczyć na chwilę na koję, położyć się płasko i założyć spodnie od sztormiaka. A potem natychmiast na pokład. Wieje solidnie, a ja mam chorobę morską, więc żeby nie wymiotować, muszę to zrobić naprawdę sprawnie i możliwie na płasko, bez pochylania się, bez szukania czegoś w torbie czy plecaku. Raz, dwa, trzy … teraz!
Żeby tylko znowu nie było mi niedobrze. Kocham żeglarstwo, ale niestety reaguję źle, jak mocno buja.
Gdzie te spodnie? Nie wierzę, przecież leżały tutaj, na koi! Cholera, spadły na podłogę! Zachciało mi się rejsu przed sezonem!
Mam! O nie, tylko nie to, zaraz chyba ….”
Rejsy we Włoszech to wspaniała przygoda, co staram się tu pokazać, na bazie własnych doświadczeń.
Po co mi to całe żeglarstwo
Nie, nie dla romantyzmu zachodów słońca, nie dla białych tenisówek, czy koszulki w biało-granatowe paski. Żeglarstwo, jak każdy sport, ma swoją otoczkę modowo-gadżeciarską, ale nawet z najlepszym wodoodpornym zegarkiem, wzorowo wyprasowanymi żeglarskimi spodniami i w wypasionych mokasynach, jeśli nie masz żeglarstwa w sercu, poszpanujesz i skończysz tylko na jednorazowym wypadzie.
Tak, żeglarstwo trzeba mieć w sercu. Nawet, jeśli nie masz super umiejętności, nie znasz techniki wiązania podstawowych węzłów, nie wiesz, co to dziób, a co rufa, co oznacza zwrot przez sztag, a czym jest cumowanie, jeśli w Twoim sercu znajdzie się kawałek miejsca na żagle, będziesz to tego wracać. Umiejętności przyjdą z czasem. Nauczysz się. Zobaczysz.
Na zdjęciach poniżej, trening na żaglowcu Pogoria.
Co mi daje pływanie pod żaglami
Szczęście
Ogromne poczucie szczęścia, nawet jeśli mnie mdli, bo jest wysoka fala i modlę się o dotarcie do brzegu. I tak jestem szczęśliwa!
Wolność
Rejsy we Włoszech zapewniają bezkres morza, powoli znikający ląd z horyzontu, jesteś ty i ogrom morza! Twarzą w twarz z potęgą natury!
Życie
Bo czujesz, że żyjesz. Czasem potowarzyszą ci delfiny, latające ryby czy nawet wieloryby. Są też meduzy, na te trzeba jednak uważać. Niewinny bąbelek żeglarza portugalskiego na powierzchni morza oznacza długie i niebezpieczne macki z parzydełkami pod wodą. Rejsy we Włoszech też zapewniają takie atrakcje! A gdy zejdziesz w porcie na ląd … jesteś królem życia!
Ludzie
O ile nie płyniesz w samotny rejs, na jachcie towarzyszą ci ludzie. W czasie rejsu jest mnóstwo czasu na rozmowy, naukę, rozwój umiejętności praktycznych, wspólne gotowanie, żarty i wygłupy. Wreszcie odcinasz się od ciągłego sprawdzania fejsa, instagrama i innych „niezbędników” z naszej lądowej codzienności. Po prostu cieszysz życiem tu i teraz.
Podróż
Żeglarstwo jest przewrotne, myślisz, że podróżujesz tylko po morzu, od portu do portu, a tu klops! Podróżujesz też w głąb siebie! I sprawdzasz siebie w niecodziennych warunkach, w ciasnocie kabin, łazienek, ciągłym przebywaniu z kimś, bo nie da się na tak małej powierzchni uciec od innych. Można się pokłócić, obrazić, tylko … po co? Lepiej w tej podróży poznawać nowe miejsca, swoich towarzyszy i siebie też. Można też rzucić kotwicę w cichej zatoczce i wskoczyć do szmaragdowej wody. Taki bonus, jaki dają rejsy we Włoszech
Edukacja
Każda podróż to coś nowego, nowe miejsca, nowe słowo, nowy kulinarny smakołyk, nowa znajomość, a nawet przyjaźń. Morze pomaga być bardziej otwartym, poznawać nowych ludzi. Lepiej gra się w zespole, lepiej dzielić się emocjami z drugim człowiekiem. Morze uczy hartu ducha, pokory, sprawności, języków, pobudza umiejętność obserwacji. Odczytujesz znaki, latarnie, mapy, locje, przewidujesz pogodę, z czasem współgrasz z jachtem. To się po prostu dzieje.
Moje marne początki
Pierwszy raz na jachcie byłam w wieku 14 lat. Kiedy zrobił się przechył na jedną burtę, byłam pewna, że wpadnę zaraz do wody. Wszystko było obce i dziwne. Ale chciałam to poznać. Zapisałam się na kurs żeglarski. Mój szkoleniowiec wziął nas na przetrwanie. Całą zimę kazał nam szlifować łódkę, od czasu do czasu rzucił, jak ochłapem, jakąś teorię. Żeglarstwa mieliśmy się zacząć uczyć wiosną, gdy się zacznie sezon. To było nudne i demotywujące, szkoleniowiec nie wzbudził we mnie ani sympatii ani entuzjazmu do żeglarstwa, więc zapisałam się na nurkowanie. Miałam 15 lat i w tajemnicy przed rodzicami chodziłam na kurs nurkowania przez 8 miesięcy. Siostra pożyczyła mi pieniądze na pierwsza maskę, fajkę i płetwy. Żeglarstwo poszło w odstawkę na 5 lat. Aż poszłam na studia. A kilka lat później wpadłam w macki morza, zaczęły się rejsy we Włoszech.
Wtedy znowu poszłam na kurs. Tym razem instruktor był pierwsza klasa. Zimą naprawdę uczyliśmy się teorii, były egzaminy, a wiosną od razu wystartowaliśmy do treningów na wodzie. Pływałam po Wiśle i po Bałtyku, byłam szczęśliwa, że nareszcie trafiłam na właściwych ludzi.
Po studiach znowu miałam przerwę. Założyłam rodzinę, urodziły się dzieci, byłam zajęta karierą, życiem. I wtedy znowu morze upomniało się o mnie.
Pierwszy raz na rejsie we Włoszech
Wróciłam, ale tym razem na żaglowiec. Było zimno, jak to w listopadzie. To był mój pierwszy rejs we Włoszech. W nocy morze postanowiło pokazać, że nie jest łagodnym misiem do przytulania, lecz prawdziwym draniem, który dosłownie wyrzuca z człowieka wszystko, co tam sobie przetrzymuje w żołądku. Wiało 8 w skali Beauforta. Mogło być dużo gorzej, ale to wystarczyło, żeby połowa załogi była zielona i niezdolna do pracy. Miałam szczęście, wzięłam wachtę nawigacyjną w najgorszych godzinach. Wiało, padał grad, fale zalewały mi twarz, ale i tak byłam szczęśliwa, że nie jestem w tym momencie pod pokładem. W końcu morze postanowiło nas wynagrodzić, uspokoiło się, pojawiły się delfiny i piękne zachody słońca. Słyszałam od niektórych, nigdy więcej!
Rok później ci sami ludzie, którzy powiedzieli “nigdy więcej”, wyruszyli w kolejny rejs, a potem kolejny i kolejny. Ja też popłynęłam, Sardynia, Sycylia, Kampania … Z pokładu jachtu widziałam wiele włoskich wysp. Nie musiałam stać w korku na Wybrzeżu Amalfitańskim, bo miałam własny transport. Wysokie temperatury na La Maddalenie zupełnie mi nie przeszkadzały, bo miałam na morzu wiatr we włosach, nie musiałam kupować biletów na oglądanie spływającej lawy z wulkanu Stromboli, bo miałam to “w pakiecie”. Skipper czyli kapitan, jest zwykle elastyczny, jeśli chodzi o odwiedzane porty. Poza tym, to wiatr rządzi.
Jak ogarnąć rejs we Włoszech
Z rodziną lub grupą przyjaciół
Tak najlepiej! Jeśli masz swój dream team (kumple, przyjaciele, rodzina) poszukaj w internecie ofert na rejs do Włoch, jest ich całkiem sporo. Z reguły na miejscu są skipperzy, którzy pływają jako kapitanowie i dbają o bezpieczeństwo tak twoje, jak jachtu. Jest całe mnóstwo polskojęzycznych skipperów. Ludzie pływają całymi rodzinami, nawet z małymi dziećmi. Ja najczęściej pływałam na jachtach, gdzie mieściło się 8 – 10 osób. I to jest optymalna załoga. Czasami mieliśmy naszego skippera, a czasem nie, wtedy płynął z nami człowiek z firmy, która organizowała rejs. To zwykle bardzo ciekawe osobowości.
Na sardyński rejs jechaliśmy jako grupa znajomych, ale czas spędzony na jachcie sprawił, że poznaliśmy się na tyle dobrze, że zaowocowało to kolejnymi wspólnymi rejsami.
Gdy nie masz swojej ekipy
To możesz dołączyć do innej, tworzącej się załogi. Oferty rejsu są jak wycieczki z biura podróży, jest oferta, zgłaszasz się i jeśli wszystko ci pasuje, płyniesz w rejs. Świetny sposób na poznanie nowych ludzi. Nawet dla tak nieśmiałych, jak ja. Załoganci na morzu są równi, szef banku czy student pracują tak samo, a przy okazji, wiele się mogą od siebie nauczyć. Jeśli jednak nie chcesz jechać sam, namów chociaż jedną zaprzyjaźnioną osobę na rejs, będzie raźniej.
Na sycylijskim rejsie byliśmy załogą mieszaną. Z grupą przyjaciół stworzyliśmy połowę załogi, druga połowa to osoby, które wykupiły ofertę tego samego rejsu. Jak było? Fantastycznie!
Masz zaprzyjaźnionego skippera?
Masz swojego skippera lub sam nim jesteś? To pewnie znasz zasady, rezerwujesz jacht, a na miejscu, podobnie jak to się robi z samochodami, płacisz określoną kwotę, wykupujesz ubezpieczenie, na karcie kredytowej jest blokowana kaucja. Musisz się pojawić z powrotem określonego dnia, o mniej więcej określonej godzinie. W czasie rejsu odpowiadasz za jacht. A wiadomo, różnie bywa, szczególnie przy cumowaniu mogą się zdarzyć otarcia, wgniecenia, jak z samochodem.
Przykładowe miejsca idealne na rejs
Jeśli nie chcesz być zbyt wiele godzin każdego dnia na morzu, pytaj organizatora o rejsy, gdzie “przeloty”, czyli odległości z miejsca do miejsca nie są odległe. Tu idealnie wręcz nadaje się Zatoka Neapolitańska, Wyspy Liparyjskie czy wybrzeże Sardynii i Korsyka.
Jeśli wolisz spędzać więcej godzin na morzu, możesz wybrać trasy, gdzie na morzu trzeba spędzić cały dzień lub nawet kilka. Być może bardziej liczy się dla ciebie ilość spędzonych godzin na morzu i zdobycie praktyki niż szybkie dotarcie z punktu A do B. Tu dobrze się sprawdzą trasy, np. Sycylia – Malta – Lampedusa.
I jak? Nabrałeś ochoty na rejs we Włoszech?
Włoska poczta
Dołącz do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Nie tylko nie przeoczysz żadnego artykułu na blogu, ale także otrzymasz dodatkową wiedzę o Italii.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą w lipcu 2017 wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedna z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
Dla mnie absolutnie najfajniejszym akwenem do żeglowania na Morzu Śródziemnym są wody wokół Sardynii z parkiem La Maddalena. Na drugim miejscu stawiałbym Wyspy Egackie na zachód od Sycylii.
Generalnie we Włoszech pływa się bardzo fajnie. Opłaty za porty nie są wysokie, a jedzenie pyszne. Małe minusy: w sezonie trochę tłoczno, a poza sezonem bojki do cumowania wyjmują z wody.
Ogromnie dziękuję za podzielenie się swoim doświadczeniem. Najwyższe ceny marin, jakie ja spotkałam, były w Amalfi i na Capri. Niewspółmierne zresztą do zaplecza mariny dla żeglarzy. Naprawdę, nawet najbardziej luksusowy port na Sardynii w jakim byłam, był tańszy, a infrastruktura pierwsza klasa. Poza tym ta cena zmienia się wraz z wielkością jachtu, więc zawsze mnie zastanawiało, ile muszą płacić za te wielkie, luksusowe łodzie ;). Pozdrawiam serdecznie! Magda
Organizuję rejsy we Włoszech po 4-6 miesięcy w roku. I opłaty portowe są średnio najwyższe na całym Morzu Śródziemnym. W szczycie sezonu najwyższe są zdecydowanie na Sardynii w dwóch portach: Porto Cervo i Porto Rotondo. Za mój jacht około 350-400EUR, na Capri jest taniej, bo w granicach 250EUR, a w Amalfi u Giulia niemalże promocyjnie w tym świetle, bo “tylko” 150-170EUR… Cóż robić jak tam we Włoszech jest tak pięknie 🙂