Sulcis, mówi Ci coś ta nazwa? Tak określa się okręg przemysłowy w południowo-zachodniej Sardynii. Tyle, że z tego wielkiego przemysłu właściwie nic nie zostało. Dawno zamknięte kopalnie przekształcono w atrakcyjne muzea, a na pierwszy plan wysuwają się prawdziwe skarby: niezliczone stanowiska archeologiczne, jaskinie i morze, drzewa oliwne pamiętające średniowiecze i potężne faraglioni wystające z wody przyjazne tylko wiatrom i wędrownym ptakom. Całość niech dopełni widok flamingów brodzących w salinach i prawdopodobnie Twoje migdałowe oczy, bo trudno nie zakochać się w tych widokach. A może tylko ja miałam takie, bo Sardynia działa na mnie po prostu wyjątkowo.
Wyspa nie pozostawi Cię obojętnym, ale co ja tam wiem. Pozwól jednak, że opowiem o tym co tam widziałam i czego doświadczyłam. Może pewnego dnia zechcesz podążyć moim śladem, bo mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Na zdjęciu poniżej, widok z drogi na okolice Nebida.
Ok, to gdzie właściwie jest Sulcis?
Sulcis to stosunkowo niewielka część południowo-zachodniej Sardynii. U nas ta nazwa właściwie nie funkcjonuje, więc wiem, że trudno jest ci zlokalizować od razu, o jakim dokładnie fragmencie wyspy mówię. Dlatego też przygotowałam mapę, na której zaznaczyłam dokładnie wszystkie miejsca, gdzie byłam. Lepiej, co?
Ja miałam na poznanie tego kawałka wyspy tylko trzy dni. Wszystko pokazywali mi autochtoni, więc niby sytuacja była komfortowa, ale program napięty do granic możliwości. I choć na sen pozostawało niewiele, dzięki temu teraz mam mnóstwo miejsc, które mogę ci polecić do zobaczenia, zjedzenia i wyspania. A to misiaczki lubią najbardziej, prawda?
Wskazówka I Jeśli chcesz sprawnie się przemieszczać po wyspie, rekomenduję wynająć samochód. Najłatwiej dostać się w ten rejon Sardynii przylatując do Cagliari i dalej poruszając się samochodem, bo nikt na wyspie nie ukrywa, że bez auta przemieszczanie się jest po prostu uciążliwe.
A teraz uwaga!!!! Sulcis zobaczysz z różnych perspektyw. Będziemy nad morzem i pod ziemią, zajrzymy do grobowców i kopalń, urządzimy sobie piknik pod 1000-letnim drzewem oliwnym i świątynią sprzed 2000 lat. Zapuścimy się do tzw. ghost city i na wielką samotną skałę. Będziemy wypatrywać flamingów i tuńczyków, a nade wszystko będziemy cieszyć oczy kolorami południa, a brzuchy lokalną kuchnią. Czy jesteś na to gotowy?
Zapinaj pasy i jedziemy!
Stanowiska archeologiczne, które wbijają w fotel
Jeśli masz smykałkę do historii, to jesteś w raju! Świetne muzea, stanowiska wykopaliskowe, świątynie i grobowce. I ludzie, którzy genialnie opowiadają o tutejszych znaleziskach. Oto najlepsze z najlepszych, które dane mi było zobaczyć i które zdecydowanie musisz zobaczyć też Ty. Jedna mała uwaga, dwa z nich widziałam po zmroku, więc kiepsko ze zdjęciami.
Monte Sirai, okolice Carbonii
Stanowisko archeologiczne Monte Sirai w okolicach Carbonii, jeszcze pół wieku temu wydawało się być tylko kupą kamieni zarośniętych krzakami. Na Sardynii do czego, jak do czego, ale do kamieni ludzie są przyzwyczajeni, jednak pewnego dnia, jesienią 1962 roku, miejscowy chłopiec odkrył wśród nich wyrzeźbioną postać kobiety. Kilka miesięcy później na dobre rozpoczęto prace wykopaliskowe i odkryto, że całe wzgórze to osada zbudowana przez Fenicjan z Sulci. Znajduje się tu masa świetnie zachowanych punickich grobowców (Fenicjanie kremowali zwłoki, Punici składali ciała zmarłych do grobowców).
Osada została zbudowana wokół tak zwanego mastio, świętego miejsca, które przeszło kilka renowacji, być może z funkcją obronną. Odkrycie posągu bogini Astarte (obecnie w Muzeum Narodowym w Cagliari), odkrytej w 1964 roku, potwierdza, że miejsce to miało charakter religijny.
Aby ocenić faktyczną wielkość Monte Sirai, trzeba by to miejsce zobaczyć z lotu ptaka. W czasach dronów nie ma z tym większego problemu, niestety ja jeszcze takim nie dysponuję, więc mogę pokazać jedynie zdjęcie tego, co moje oczy widziały, gdy stąpałam twardo po ziemi lub … schodziłam do grobowców! To nie piewszy raz w Italii zresztą.
Pani Loriga – Missione Archeologica
To jedno z tych miejsc działających dla szerokiej publiczności stosunkowo niedługo. Rozległość terenu, ilość grobowców, historia, robią więcej niż niesamowite wrażenie. Nas zastał tu zachód słońca, więc zwiedzaliśmy z latarkami w rękach, co przyspożyło dodatkowych wrażeń. Archeologiczne znaczenie terenu związane jest przede wszystkim z kolonizacją fenicką i punicką między VIII a VII wiekiem przed naszą erą. Prawdopodobnie grupa fenickich kolonistów, już osiadłych wzdłuż południowo-zachodniego wybrzeża, utworzyła tu zamieszkałe centrum. Wybór miejsca nie był oczywiście przypadkowy, Pani Loriga jest odizolowana i nadawała się świetnie na osadę wojskową.
Cało i zdrowo wspieliśmy się na szczyt wzgórza, skąd rozpościerał się wspaniały widok na okolicę. Oj, warto było to zobaczyć. Polecam jednak przyjechać tu za dnia. To miejsce, w którym nauki praktyczne pobiera wielu studentów archeologii. Na miejscu jest działająca restauracja, gdzie można coś przekąsić.
Tempio Punico – Romano di Antas, Fluminimaggiore
Jedyna i wyjątkowa świątynia na Sardynii. W latach 60. XX wieku udało się w końcu zdobyć fundusze i odbudowano świątynię, dzięki czemu teraz wznosi się ku niebu i cieszy wzrok.
Tempio di Antas to rzymsko-punicka świątynia poświęcona kultowi sardyńskiej bogini Sardus Pater Babai (Sid Addir dla Kartagińczyków). Znajduje się kilkanaście kilometrów na południe od miejscowości Fluminimaggiore, na obszarze, gdzie mieszkali Rzymianie i Kartagińczycy, przyciągnięci przez bogate złoża ołowiu i żelaza na tym terenie. Miejsce, które skłania do zadumy. Warto wyskrobać kilka EUR na bilet wstępu.
W okolicy znajdują się historyczne szlaki, cały teren jest zachwycający. Pragnę jedynie zwrócić uwagę, że dojazd samochodem odbywa się po krętych, górskich drogach, co ma znaczenie dla osób z chorobą lokomocyjną.
Schodzimy pod ziemię: groty i kopalnie
Grande Miniera di Serbariu, Carbonia
To miejsce, które zdefiniowało Carbonię. Gdy Mussolini wydał decyzję, aby otworzyć tu kopalnię, przez lata miasto wypełniło się górniczymi rodzinami. Praca była ciężka i niebezpieczna, ale państwo oferowało doskonałe warunki płacowe i socjalne, więc i chętnych do osiedlania się nie brakowało. W latach 1930-1950 kopalnia była jednym z najważniejszych źródeł energii we Włoszech. Dziesięć lat później ostatecznie podjęto decyzję o zamknięciu kopalni z uwagi na nieopłacalność dalszego wydobycia węgla.
Dziś to jedno z najlepszych i najważniejszych muzeów węgla i górnictwa w Europie. Zwiedzać można wyłącznie z przewodnikiem. W kopalni znajdują się olbrzymie maszyny, a gdy zostanie włączony dźwięk – po prostu trudno uwierzyć, w jakim hałasie pracują górnicy. Szlak wiedzie przez korytarze wyrobisk, czasem trzeba iść pochylonym. Jeśli ktoś nigdy nie był w kopalni węgla kamiennego, naprawdę robi to ogromne wrażenie. Olbrzymie maszyny, niskie korytarze, wzniecany pył, hałas, ciasnota, wysoka temperatura, ciemność … Dla tych wrażeń warto tu przyjechać. Może teraz inaczej spojrzysz na swoją pracę? Po szczegółowe informacje odsyłam Was na stronę Museo del Carbone.
Porto Flavia
Porto Flavia wygląda jak kopalnia, tymczasem to wydrążony w skale port przeładunkowy, zbudowany w 1925 roku. W tej okolicy nie było portu, a potrzebny był taki, gdzie mogą cumować naprawdę duże statki, więc głębokość wody miała znaczenie. W górze wydrążono więc korytarz o długości 600 m, dzięki czemu transportowano z pobliskiej kopalni wydobyte minerały, a tu ładowano je na duże statki transporowe. Obecnie to znakomite muzeum, wejście jest możliwe wyłącznie z przewodnikiem i w kaskach na głowie. Największe wrażenie robi końcówka korytarza, z wyjściem na taras z niesamowitym widokiem na morze i skałę Pan di Zucchero.
Przewodnicy mówią tu po włosku, angielsku i francusku. Najlepiej skontaktować się wcześniej i umówić na konkretną godzinę zwiedzania. To jedno z najpiękniejszych miejsc na wybrzeżu Sulcis. Warto tu przyjechać, choć droga jest kręta, widok na morze i skały wszystko wynagradza. Zostaw samochód na parkingu, będzie po lewej stronie jeszcze przed bramą wjazdową do kopalni (ona bywa zamknięta, więc to trochę loteria).
Porto Flavia świetnie się prezentuje od strony morza, więc jeśli możecie tu się pojawić łodzią, kajakiem czy motorówką, bo zaręczam, że warto.
Te okolice to świetne miejsce na wakacje. Woda w morzu jest krystalicznie czysta i pełna ciekawych form skalnych (tylko najbliższe plaże to: spiaggia Bega sa Canna, spiaggia Masua, spiaggia Porto Cauli). Okolice słyną z tras trekkingowych, oszałamiających widoków i oczywiście kopalń, które jeszcze w pierwszej połowie XX wieku dyktowały tu styl życia.
Wskazówka I Faraglioni to skały wypiętrzające się z morza w pobliżu brzegu. Najbardziej znane są te na Capri, ale jest nim i Pan di Zucchero (kostka cukru). Przez erozyjną działalność wody i wiatru faraglioni mają ostre kształty. Pan di Zucchero ma 133 m wysokości i jest o ok. o 25 m wyższy od najwyższego faraglionu na Capri.
Wskazówka I Na Pan di Zucchero została zainstalowana ferrata “Il Sentiero del Minatore”. Kto kocha wspinaczkę, ma niesamowitą okazję, aby być w miejscu wyjątkowym. Wystarczy wynająć motorówkę, która dowozi grupę na miejsce. W sieci znajdziecie choćby kilka filmików na ten temat.
Na zdjęciu poniżej Pan di Zucchero (kostka cukru).
Ecomuseo Miniere di Rosas, okolice Narcao
Dawne górnicze miasteczko zamieniono na edukacyjną wioskę. Każdy, kto kocha minerały powinien tu przyjechać. To nie miniaturka w muzeum lecz prawdziwa kopalnia, którą teraz można zwiedzać pod okiem przewodnika i naprawdę dużo się nauczyć. Niestety nie zwiedziłam samej kopalni, było już za późno. Po szczegóły i kontakty zapraszam na stronę Ecomuseo Miniere di Rosas.
Przyjazd tu, to trochę jak znaleźć się w innym, odizolowanym świecie. I to jest naprawdę świetne. Polecam rodzinom z dziećmi zatrzymać się tu choćby na dwa dni, bo jest mnóstwo atrakcji, a wielbicielom wędrówek podpowiadam, że zaczynają się tu szlaki trekkingowe.
Wskazówka I Wioska oferuje także tanie noclegi w dawnych górniczych mieszkaniach (więcej o tym w sekcji polecanych noclegów) oraz świetną restaurację, którą polecam.
Grotta Is Zuddas, Santadi
Sulcis zachwyca pod ziemią. To nie jest jedyna grota na tym obszarze. Nie dziwi mnie bogata przeszłość górnicza tego rejonu, ziemia hojnie obdarowała ją w skały pełne bogactw naturalnych. Tutejsze formacje skalne uformowały się 530 mln lat temu i są to głównie wapienie i dolomity. Grota zachwyca szczególnie pewnym wyjątkowym “kwiatem” z aragonitu. Wyglądają jak koralowce, tyle, że uformowały się w grocie, a nie pod wodą. To dość rzadkie zjawisko, więc warto ich wypatrywać. Poza tym … jest tu także szopka bożonarodzeniowa, wykonana oczywiście ludzką ręką.
Dla zwiedzających dostępna jest jedynie część groty, dużo większa partia to gratka wyłącznie dla profesjonalnie przygotowanych speleologów. Zwiedzanie (tylko z przewodnikiem) zajmuje 1 h. Są określone godziny zwiedzania, a wszystkie szczegóły znajdziesz na stronie Grotte Is Zuddas.
Wskazówka I Jeśli zgłodniejesz, przy grotach jest świetna Trattoia is Zuddas z domową kuchnią. Niestety nie miałam okazji tu zjeść, ale moi sardyńscy znajomi rekomendowali. Nie mam podstaw, aby im nie wierzyć, bo przez trzy dni wszędzie, gdzie mnie zabrali, było pysznie.
S’ortu Mannu, Villamassargia
O co chodzi? O park historyczny, gdzie 700 drzew oliwnych pamięta to, czego nawet najstarsi pradziadowie pamiętać nie mogą. Największe i najstarsze z nich pamięta czasy średniowiecza i nadal owocuje! To “Sa Reina”, królowa. Jej obwód wynosi 16 m, a zasadzili ją tutaj Benedyktyni.
Park jest żywym elementem kultury, tradycji i życia mieszkańców miasteczka Villamassargia. Bardzo często organizują tu pikniki, urodziny, itp. Ale najważniejsze i najciekawsze jest chyba to, że każda rodzina z Villamassargia ma tutaj “swoje drzewo”. Na pniu każdego z nich znajdują się inicjały głowy rodu. Drzewa się dziedziczy. I tak oto każde drzewo ma swoją ludzką “rodzinę”, żadne nie jest osamotnione. Przyznaję, tradycja wspaniała!
Cudownie było obserwować, jak między tymi wiekowymi drzewami biegają dzieci, wspinają się na nie (naprawdę), a stoły uginają się pod ciężarem jedzenia. Jest życie, jest uśmiech, jest radość. Miejscowe stowarzyszenie Pro Loco Villamassargia chętnie i dla Ciebie zorganizuje poczęstunek lokalnych smakołyków, ot prosty poczęstunek pod wiekowymi drzewami oliwnymi. I tak się tu właśnie żyje.
Kierunek morze
Pewnie powiecie – no nareszcie! Przecież Sardynia to morze. Ale jak już mieliście okazję się przekonać – i tak i nie. W rejonie Sulcis świetnych plaż absolutnie nie brakuje. Są ich dziesiątki. Szukajcie ich na odcinku między Buggeru – Portoscuso, na wysepce Isola San Pietro (to ta, gdzie leży Carloforte) i Sant’Antioco, i dalej aż do Porto Pino, którą szczególnie rekomenduję rodzinom z dziećmi. Zawsze możesz wrócić do mojego artykułu na o 50 nalepszych plażach Sardynii.
Porto Pino
Niektórym to hasło już wystarczy, bo dobrze wiedzą, że to świetne miejsce. W miasteczku jest mnóstwo domów wakacyjnych, nie ma żadnych paskudnych hotelowych wieżowców, jest także kemping. Plaża jest dość szeroka i długa, piasek drobniutki, biały i biało-szary, a woda płytka nawet daleko od brzegu. Kto kocha takie plaże, niech szybko zajmuje miejsce, bo w sezonie jest tu zawsze pełno.
Plaża ma całą niezbędną infrastrukturę, atrakcje i spory parking, więc można tu spędzić dosłownie cały dzień. Są wydmy, a na pobliskich rozlewiskach spokojnie brodzą flamingi. Rozglądajcie się na boki w czasie jazdy samochodem, takie miejsca jak na zdjęciu poniżej flamingi uwielbiają (choć tu akurat sobie poszły).
Przecudnej urody miasteczka
Tratalias
Zaledwie 8 km od Carboni znajduje się opuszczone miasteczko z powodu podnoszącego się poziomu wód, który zagrażał domostwom. Centralnym punktem Tratalias jest zjawiskowa katedra Santa Maria di Monserrato wybudowana w latach 1213-82. To przykład sardyńskiej architektury romańskiej. Musicie koniecznie ją zobaczyć w środku.
Dziś w Tratalias jest kilka działających edukacyjnych pracowni rzemieślniczych (laboratoria), muzeum i restauracja. Informacji o godzinach pracy muzeum czy pracowniach szukajcie na stronie stowarzyszenia L’Associazione Culturale “Is Maistus” di Tratalias.
O urodzie i niezwykłości tego miasteczka niech świadczy choćby fakt, że nowożeńcy wybierają je na swoje sesje ślubne. Jest tu kolorowo, pięknie i jakże spokojnie. Przyjedźcie tu koniecznie choćby na kilka chwil.
Wskazówka I Głodny? W opisach restauracji znajdziesz miejsce, które polecam na obiad! Nie pożałujesz! Jest wspaniały ogród, murale, wygrzewające się na słońcu kociaki i kuchnia, która nie pozostawi Cię obojętnym!
Iglesias
Nie, nie chodzi mi ani o Julio ani Enrique Iglesias lecz o miasto w południowo-zachodniej części Sardynii. Miasto, które cudownie mnie zaskoczyło, otuliło, nakarmiło i puściło dalej w świat! Można tu bez problemu dostać się choćby koleją z Cagliari. Stare miasto jest niezwykle urokliwe i szczerze polecam każdemu spacer jego uliczkami od Piazza Municipio do Piazza Quintino Sella i dużo, dużo dalej.
Przy okazji, Quintino Sella był politykiem i bankierem, ministrem finansów samego króla Sardynii i Piemontu, Wiktora Emanuela II, stąd też niech nie zdziwią Was jego pomniki czy choćby kawiarnie nazwane jego imieniem.
Wskazówka I Jeśli będziesz na głównym placu, Piazza Municipio, obowiązkowo zajrzyj do centrum informacji turystycznej. Miasto zainwestowało w nowoczesne technologie i możecie właściwie udać się tylko tu, aby poznać cały rejon Sulcis i to w 3D. Wrażenia w tej podróży są więcej niż niesamowite!
Iglesias bardzo mi się spodobało, sprawia wrażenie dynamicznego, choć piazza men czyli starsi panowie na ławkach “byli na służbie”. Warto tu przyjechać, choć wiem, że przewodniki za dużo o Iglesias nie wspominają. A może i lepiej? Fajny klimat.
Sant’Antioco
To największa wyspa Sardynii, połączona mostem o długości 3 km, więc praktycznie nie czujesz, że jesteś na wyspie. Klimaty są tu typowe dla miejscowości żyjących w wielkiej bliskości z morzem. Na każdym kroku widać unoszące się na wodzie rybackie łodzie, hałasujące mewy czekające na łatwy łup i promenada idealna na romantyczne wieczorne spacery.
Niech Cię jednak nie zmyli ta idylliczna atmosfera. Sant’Antioco to przede wszystkim niecodzienne odkrycia archeologiczne.
Miasteczko założone przez Fenicjan o nazwie Sulky jako strategiczna kolonia, przez wieki prosperowało doskonale. W czasach starożytnych Rzymian jego rola nawet wzrosła, stało się częścią Municypium (w starożytności to oznaczało teren podbity przez Rzymian, jednak dzięki przymierzu mógł cieszyć się częściową autonomią). Wielokrotnie atakowana przez Bizantyjczyków, Arabów, Aragończyków, Hiszpanów czy Francuzów.
Ale nie przejmuj się tymi szczegółami z przeszłości wyspy, to wszystko zobaczysz na własne oczy w przepięknie urządzonym muzeum, gdzie uwiodła nas opowieścią o historii pani przewodnik w Museo Archeologico Ferrucio Barreca w Sant’Antioco, które jest częścią archeologicznej kooperatywy (spółdzielni) Cooperativa a Archetour. Z całego serca polecam Ci to muzeum.
Wskazówka I W muzeum zobaczysz coś szczególnie wyjątkowego, Tophet (Tofet). To “święty obszar”, który był używany w pierwszej połowie ósmego wieku przed naszą erą, z prochami dzieci i niemowląt umieszczanych w specjalnych urnach. Ofiary były dedykowane fenicko-punickiemu bóstwu nieba i wegetacji Baal’owi Hammon’owi oraz jego żonie Tanit, fenickiej bogini płodności, księżyca, wojny i śniegu. Przyznaję, ciarki mi przeszły po plecach.
Portoscuso
Białe i kolorowe zabudowania, maleńkie plaże co kawałek, marina i świetne restauracje, ale przede wszystkim historia. Jeśli kiedyś zerknąłeś za zakładkę, gdzie pisze kim jestem, to wiesz, że oceanografem, stąd też historie związków człowieka z morzem są mi wyjątkowo bliskie. A tu całe miasteczko żyło w rytmie cyklu życia i połowów tuńczyka.
Opowieści Demetrio, tutejszego rybaka mogłabym słuchać bardzo długo. To historie o życiu na morzu, walce, radości, smutku. Gdy ginie ryba, gdy połów się powiódł, gdy ginął człowiek … Tu wyrazy la tonnara (olbrzymia pułapka na tuńczyka błękitnopłetwego), la mattanza (połów tuńczyka, wyciąganie go z sieci) i tonnarotti (tutejsi rybacy) mają szczególny wydźwięk. Dziś w całych Włoszech zostało tylko kilka takich pułapek i wszystkie one znajdują się właśnie w południowo-zachodniej części Sardynii.
Najlepsze restauracje z lokalną kuchnią
Zawsze pytacie o miejsca, gdzie warto zjeść, a tym razem mam ich całkiem sporo do polecenia, więc zerkajcie i czytajcie z uwagą, a potem zapisujcie na liście “do zjedzenia w Sulcis”.
Restauracja w Lu’Hotel, Carbonia
Via Costituente Snc
Jadłam w hotelowej restauracji w Lu’Hotel. I przyznaję, że szef kuchni spisuje się znakomicie. Zjesz tu wszelkie sardyńskie smakołyki, ale oczywiście nie tylko. Jeśli jesteś hotelowym gościem, polecam gorąco jeść na miejscu.
Restauracja w Agriturismo Is Concais, Tratalias
Viale Monte Pranu, 5
Zanim wejdziecie do restauracji zachwyci Was najpierw niezwykły ogród i murale. A samo jedzenie, mocny zastrzyk sardyńskiej kuchni. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, osoby z nietolerancjami, wegetarianie, degustatorzy, dzieci. Kuchnia jest przygotowana na wszystko, ponieważ restauracja jest cześcią agroturystyki, więc goście przewijają się non stop.
Bar Pasticceria Caffè Sella, Iglesias
Via Giacomo Matteotti, 73
Wpadliśmy tu tylko na kawę i ciastko, ale obsługa była szalenie sympatyczna, ciastka pyszne, więc dlaczego nie miałabym ich polecić? Stoliki w trzy sekundy były gotowe dla grupy, więc brawo za organizację. Kawa też dobra!
Miejsca polecane przez miejscowych to także:
- Zenith Ristorante Pizzeria Vineria, Via Cagliari 113
- Ristorantino Da Ciccio, ia Garibaldi 72, od pn do pt fajne zestawy na obiad za 12 EUR
- Civico 34, Corso Giacomo Matteotti 34
- Miscellaneous cocktail bar, Via Martini 1
- La Cantina degli Spiriti, Via Camillo Benso Conte di Cavour 10
Ristorante Artu, Iglesias
Piazza Quintino Sella, 15
Można mieć wrażenie, że wchodzi się tu jak do domu. Witają Cię wygodne fotele i kanapy, są gazety, gdzieś tam gra telewizor. Ale w restauracji najważniejsza jest kuchnia, a ta nie zawiodła. Wszystko o czym pragniesz, aby zjeść typowo sardyńskiego prawdopodobnie tu znajdziesz. A co ja znalazłam? Ha! Moje ulubione sardyńskie ciastka pardula i – niespodzianka! Drugi raz w życiu było mi dane spróbować Casu Marzu! Tym razem jednak bez żywych larw, w restauracji nie wolno przechowywać takiego, jedynie pewną ilość sera pozbawionego larw. Poza tym całe morze pyszności. Duży plus za wina. I właściciel absolutnie przemiły! Odpowie na każde pytanie, więc śmiało pytajcie o sardyńskie specjały.
Ristorante Pizzeria Ciccittu, Portoscuso
Via Vespucci, 6
Wcale nie mieliśmy tu jeść tego wieczora, ale restauracja, w której mieliśmy rezerwację była zamknięta! Jak widać, i takie niespodzianki się zdarzają. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło! Dzięki temu wielkiego plusa za przyjęcie w niedzielę po 22:00 grupy około 20 osób dostaje Ciccittu! Nie tylko nas przyjęli pomimo późnej pory, to jeszcze nakarmili nas więcej niż rewelacyjnie! Owoce morza, ryby, pizza, piwo, wino. Najpierw się ucieszyłam, że restauracja była zamknięta, bo miałam nadzieję, że nic nie zjemy – byłam permanentnie przekarmiona, ale potem się ucieszyłam, że jednak zjedliśmy – na dworze, przy prostych stołach, absolutnie świetną kolację. Z całego serca polecam!
Trattoria Lillicu, Cagliari
Via Sardegna, 78
Tego się nie da opowiedzieć, to trzeba przeżyć samemu. Atmosfera, jaka tu panuje jest więcej niż wyjątkowa. Wpadaj tu nie wcześniej niż o 20:00, mniej więcej wtedy się tu zaczyna zapełniać. Nie ma ani jednego młodego kelnera, wszyscy to mężczyźni w dojrzałym wieku. Poruszają się tu jednak zgrabniej jak baleriny z tysiącem talerzy na rękach. Kuchnia rozbrzmiewa swoją muzyką ognia, pokrywek i mieszanych sosów, a na sali rozbrzmiewa muzyka z gitary i gardła jednego z kelnerów, który znużony podawaniem do stołu woli zająć się gośćmi inaczej. Co do kuchni powiem tylko tyle, nie ma menu i należy całkowicie zaufać kuchni! Wszystko jest wyśmienite.
Gdzie nocować
Lu’Hotel w Carbonii
Świetny duży hotel z basenem, wygodnymi i gustownie urządzonymi pokojami, częścią spa (niestety nie miała czasu na skorzystanie) i doskonałą, powtórzę jeszcze raz – doskonałą restauracją. Świetna baza wypadowa do zwiedzania południowo-zachodniej Sardynii. Ci sami właściciele posiadają drugi hotel w Carloforte. Nie byłam, widziałam tylko zdjęcia, ale wygląda niezwykle klimatycznie. Aby dostać się do Carloforte trzeba wsiąść na prom, jednak obiecałam sobie, że muszę tam przy najbliższej okazji pojechać.
Inne miejsca? Kliknij tu: noclegi Carbonia.
MuMA Hostel w Sant’Antioco
Świeżutko oddany hostel do użytku. Wszystko jest tu ekologiczne, czyściutkie i nowe. Kompleks składa sie z dwóch budynków, w pierwszym jest malutkie muzeum morskie, recepcja i świetnie wyposażony bar. Wszystkie jest niesamowicie przyjemne i dopieszczone. Drugi budynek to część z pokojami noclegowymi. Od razu podpowiem, że pokoje z widokiem na morze, które jest dosłownie po drugiej stronie ulicy są ciut droższe od tych z widokiem na ulicę. Różnica to zaledwie kilka EUR, ale zawsze dla kogoś może to mieć znaczenie. Latem musi tu być naprawdę świetnie.
MuMA Hostel tak mi się spodobał, że napisał o nim osobny post. Kliknij tu: Ekologiczny MuMA Hostel.
Szukasz innych noclegów na wyspie? Szukaj tu: noclegi na Sant’Antioco.
Euro Hotel w Iglesias
Ten hotel Was zaskoczy! Wystrój w iście królewskim stylu. Meble bardzo stylowe, kto lubi klimatyczne miejsca, oto i one. Rano mogą Cię zbudzić dzwony pobliskiego kościoła. Śniadanie doskonałe. Przyjemnie jest rano stanąć na balkonie i popatrzeć na budzące się miasto, choć miałam nadzieję, że widok będzie znacznie bardziej ciekawszy. Do hotelu i jego wystroju ta nazwa mi tylko kompletnie nie pasuje. Inne miejsca noclegowe, kliknij tu: noclegi Iglesias.
Hotel Artu, Iglesias
Nie nocowałam tu, ale w czasie kolacji w restauracji, która jest na dole, na nasze życzenie właściciel oprowadził nas po pokojach i wszystko wygląda naprawdę świetnie. Zachwycają sardyńskie wzory z konsekwencją użyte do wystroju wnętrz. Mnie bardzo się podobają, a przyznaję, że świetna restauracja na dole i położenie w centrum jest wielkim atutem tego hotelu. Inne miejsca noclegowe, kliknij tu: noclegi Iglesias.
Hotel Lido Degli Spagnoli w Portoscuso
Miejsce marzenie. Miałam pokój wychodzący na basen, pięknie oświetlony nocą, a z lewej strony morze rozbijało się o skały. W nocy słyszałam jedynie jego szum, w dzień zobaczyła, jak niesamowite jest to miejsce i jak piękne zarazem. Śniadania znakomite, plaża blisko spacerkiem. A samo miasteczko, cóż, prześliczne! Nie będziesz chiał stad wyjeżdżać. Choć to przecudny hotel, możesz szukać alternatywy, kliknij tu: noclegi w Portoscuso.
Villaggio Minerario Rosas w pobliżu Narcao
To miasteczko, w którym mieszkali i pracowali górnicy wraz z całymi rodzinami. Obecnie kopalnia jest przekształcona w muzeum edukacyjne. Przyznaję, że miejsce zrobiło na mnie wrażenie. Jest świetna restauracja, a mieszkania, które można wynajmować, zachowały swój prosty charakter, jak wówczas, gdy mieszkały tu górnicze rodziny. W pełni wyposażone mieszkania można wynająć przez cały rok, jak i zwiedzać to miejsce 365 dni w roku. Miejsce nieco odcięte od świata, przez co genialne na wakacje z dziećmi. Rozpoczynają się tu także szlaki trekkingowe. Dodam tylko jedną kluczową informację. To najtańszy nocleg, na jaki udało mi się trafić. Jeśli szukasz taniego noclegu – to jest to! A ile atrakcji pod ręką!
Nichotel w Carloforte, Isola San Pietro
Przepiękny Nichotel jest położony w centrum historycznym Carloforte, tuż przy malowniczej promenadzie i w bliskości głównego placu, gdzie toczy się całe życie miasta – w barach, restauracjach i sklepach. Dodam, że to tu odbywa się słynny festiwal tuńczyka Girotonno, koniecznie przeczytaj o tym tu: Girotonno najważniejsze święto tuńczyka w Carloforte. Co roku w czerwcu.
To jak, przyjedziesz tu?
Jak widzisz w ciągu zaledwie kilku dni udało mi się zobaczyć naprawdę dużo, a dzięki ciągłej zmianie miejsc noclegowych i obejrzeniu kilku kolejnych, mogłam polecić Ci te najlepsze i najciekawsze. Mam nadzieje, że skorzystasz z moich rad i nie tylko pojedziesz w rejon Sulcis, ale zajrzysz choćby w niektóre z miejsc, które tu opisałam. Pamiętaj, aby czasem upewnić się, że dana atrakcja jest na pewno czynna. Nie ma nic gorszego, jak narobić kilometrów i pocałować klamkę, a to zdarza się przecież i w dużych (włoskich czy polskich) miastach.
Wskazówka I Jeśli potrzebujesz więcej informacji lub chcesz, aby ktoś Ci wycieczkę zaplanował, zawiózł bezpiecznie w wymarzone miejsca, oprowadził, pokazał, umówił przewodników, itp. odsyłam Cię do profesjonalistów, którzy i mnie pokazywali ten rejon Sardynii, Visit Sulcis.
Visit Sulcis to zespół ludzi świetnie znający terytorium i wszystkich, którzy zajmują się tu turysty
ką. Polecą Ci najlepsze restauracje, miejsca noclegowe i podpowiedzą, jak tu spędzić wakacje. Tu się urodzili i tu żyją, a pokonywanie sardyńskich dróg to ich codzienność.
Ja z całego serca im dziękuję. Przyznaję, że pokazali “swój dom” znakomicie – piękno natury, historię, rzemiosło, zapomniane szlaki, ludzie. Na zdjęciu poniżej fragment plaży Spiaggia di Masua, widać ją pięknie idąc do Porto Flavia.
A gdzie te flamingi?
Wszędzie! Gdzie tylko są saliny, rozlewiska, jeziora, tam na bank zobaczycie flamingi. I co ciekawe, w tej części Sardynii są przez cały rok. Nie zawsze są na tyle blisko, aby je sfotografować, ale mnie po trzech dniach w końcu się udało. I to na przedmieściach Cagliari, w drodze z Sant’t Elia. Ale było ich mnóstwo i w okolicach Porto Pino i Sant’Antioco.
Ale specjalnie dla ciebie zebrałam miejsca na całej wyspy, gdzie widywane są flamingi. Oto mapa ich występowania.
Na koniec wpadnijcie obowiązkowo na spacer po cudownym Cagliari! Nawet, jeśli macie mało czasu, bo spieszycie się na samolot (lotnisko jest naprawdę blisko). Z jego historycznej części rozciąga się prześliczny widok na Sulcis, szczególnie o zachodzie słońca (zaraz, zaraz, w tym miejscu byłam tylko o zachodzie słońca).
Moje TOP 3 w Sulcis
Wiele osób zadało mi pytanie, co mi się najbardziej podobało. Pamiętaj, że nie byłam wszędzie i nie widziałam wszystkiego. Nie było nuragów ani zbyt wielu plaż, nie było też słynnych sardyńskich murali. To były tylko 3 dni i zapewniam Cię, że wypełnione po brzegi. Zobaczyłam tylko kawałek samego Sulcis!
Jeśli z tych wszystkich atrakcji opisanych powyżej miałabym Ci coś szczególnie polecić, oto mój malutki ranking TOP 3:
I. Panoramiczna droga z oszałamiającym widokiem na morze i wzgórza porośnięte makią między Nebida a Masua z metą w Porto Flavia. Tam zobaczycie m.in. symbol rejonu, faraglion Pan di Zucchero (Kostka Cukru), kopalnię i wspaniałe okoliczne plaże. Cała droga wymaga uwagi od kierowcy, ale widoki są niezapomniane.
II. Portoscuso – jest śliczne, a jednocześnie jego historia jest odczuwalna na każdym kroku. Każdy tu znajdzie coś dla siebie.
III. Tratalias – to naprawdę maleńkie miasteczko, ale światło, kolory i manufaktura w tutejszych pracowniach zrobiły na mnie wrażenie. Nie wspomnę o niesamowitej katedrze. Czuć w niej ducha średniowiecza.
A jeśli masz konto na Pinterest, przypnij poniższy obrazek do swojej tablicy, aby nie zapomnieć o Sulcis, gdy będziesz się wybierać na Sardynię. Jest pięknie!
Data wizyty: wrzesień/październik 2017
Włoska poczta
Dzielę się z Tobą moimi włoskimi podróżami mając nadzieję, że cię zainspirują do samodzielnego poznawania jednego z najpiękniejszych krajów na świecie. Dlatego zachęcam, abyś dołączył także do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Tylko dzięki temu nie przeoczysz niczego, co się pojawiło na blogu, ale przede wszystkim, otrzymasz mnóstwo dodatkowych informacji.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedna z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
Świetny wpis z miejscami na prawdę wyjątkowymi. Kilka bardzo znanych, a i są takie mało odkryte. Każdy zakątek Sardynii oferuje wiele tego typu wyjątkowych miejsc, każdy znajdzie coś dla siebie 🙂
Bardzo dziękuję. Dla znawców Sardynii są to całkiem nieźle znane miejsca, mam jednak nadzieję, że Ci, którzy o wyspie mało wiedzą lub wybierają wyłącznie północ, znajdą tu coś nowego. Pozdrawiam najserdeczniej.
Witam! Super artykuł , gratuluję 🙂 Proszę tylko poprawić że biuro informacji turystycznej w Iglesias znajduje się na Piazza Municipio (a nie Piazza Sella). Piazza Sella to bardziej okolice zdjęcia na którym znajduje się chłopak na rowerze 🙂 Pozdrawiam!
Marta (Le Onde della Sardegna )
Bardzo Ci dziękuję Marta za ten komentarz! Poprawkę nanoszę od razu! Pozdrawiam najserdeczniej, Magda
Nie ma za co 🙂 Cieszę się że mogłam być pomocna 🙂 Miłego dnia!
Nie sądziłam, że Sardynia jest tak piękna i ciekawa! Dziękuje, że minto pokazałaś!!! ??
Cieszę się!
Wpisałam w Google’a “flamingi porto pino” i lepiej nie mogłam trafić! Za 2 miesiące planuję 3 noce w tym regionie i dzięki temu wpisowi wycisnę z tego pobytu tyle, ile się da, wieeelkie dzięki <3
Flamingi w okolicach Cagliari są od lat 90. XX wieku właściciwie cały rok, ale teraz jest icj najwięcej. Ciesze sie, że się do czegos przydaję! Pięknego pobytu.
Za 2 dni po raz trzeci wybieramy się na Sardynię. Tym razem w opisane przez Ciebie okolice i właśnie trafiłam na Twój wpis. Będzie super przewodnik na wakacje! Dziękuję i pozdrawiam!
Ela i rodzinka zakochana w Sardynii
Bardzo się cieszę! Przede wszystkim ogromnie zazdroszczę Wam tej podróży! Polecam do wyprawy dodać maleńka wysepkę San Pietro z cudownym miasteczkiem Carloforte. Wyspa jest prześliczna! Trzeba tylko promem się przedostać, ale warto.
Dziękuję za podpowiedź. Obie wysepki, San Pietro i San Antioco, też mamy w planach.
To jest prawdopodobnie najlepszy tekst o Sulcis nie tylko w polskim internecie, ale w internecie w ogóle! Brawa Magda, dzięki Ci za niego!
Po pierwsze cieszę się, że tekst jest przydatny, po drugie, przeczytać takie słowa od osoby, od której uczyłam się blogowania, to jest naprawdę coś! Dziękuję.
Miła Magdo
Po przeczytaniu Twojego artykułu polecieliśmy (ja Barbara i mąż Jan,oboje po 60-tce 🙂 ,8-19.07.2020 )do Cagliari i zaraz na Sant Antioco.Jesteśmy miłośnikami wizyt na Sardynii,a zachęciłaś nas bardzo do zwiedzenia Sulcis. Opracowaliśmy dokładny plan.Mieszkając cały czas w Sant Antioco w b&b Il Nido które gorąco polecam,udało nam się dotrzeć do wszystkich planowanych,a polecanych przez Ciebie miejsc. Przepięknie! Sulcis czarowało nas i skradło serca.Planujemy zamieszkać w Calasetta.
Dokonaliśmy tego korzystając tylko z komunikacji publicznej.Da się i to bez większego trudu. Gdybyś mogła, napisz proszę o tym,zwłaszcza,że z Twojego artykułu wynika iż trzeba mieć samochód.
Nie mam zdolności do publikowania swoich opowieści o podróżach,ale chętnie się nimi z Tobą podzielę.Jan robi bardzo ładne zdjęcia. Może tym razem-Sulcis bez samochodu? 🙂
Serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy za inspirację
Barbara i Jan
Bardzo chętnie! Jeśli tylko macie ochotę na opisanie swojego wyjazdu bez samochodu, bardzo chętnie opublikuję taki tekst i zdjęcia :). Zapraszam! Mogę także wasze wskazówki po prostu dopisać do tego artykułu.
10 dni w kraie flamingów,para 60 latków i zwiedzanie bez samochodu,to my.
Magdo,wytyczyliśmy szlak dzięki Twojemu artukułowi.Dziękujemy .Odwiedzilliśmy wszystko z Twojej listy korzystając z komunikacji publicznej i własmych nóg.To możliwe, bez problemu.No,trzeba mieć trochę więcej niż trzy dni.Cudnie.Zostawiliśmy serca w Sulcis. Planujemy zamieszkanie w Calasetta.Punktem wypadowym codziennie było Sant Antioco z uroczym b&b il Nodo (bardzo polecamy).Na Sant Antioco od początku pandemii nie mieli żadnego zachorowania!
Chętmie udzilimy informacji gdyby ktoś chciał odwiedzić Sulcis w nasz sposób.
Wręcz do tego gorąco zachęcamy.
Magdo,pozdrawiamy i jeszcze raz dziękujemy zakochani w Sardynii Barbara i Jan (t.501745674)
Gdzie żyją na wolności muflony ( dzikie owce) . Bardzo chce zobaczyć ich środowisko życia. Dokąd najlepiej polecieć i gdzie zatrzymać się na kilka dni. Danuta
Zapewne musiałaby się pani wybrać w góry, aby je spotkać, co chyba najlepiej zrobić wiosną lub wczesną jesienią. Niestety ja nie mam oświadczenia z muflonami na Sardynii, więc sugerowałabym poszukać takich informacji u lokalnych przewodników.