Via Francigena czyli Droga Franków to jeden z najdłuższych europejskich szlaków pielgrzymkowych, biegnący od Canterbury w Anglii przez Wielką Przełęcz Św. Bernarda do Rzymu, do grobu Św. Piotra. Jego długość wynosi dzis ok. 1610 km. Szlak podzielony jest na szereg fragmentów, jednym z nich jest Via Amerina biegnąca z Asyżu do Rzymu. Własnie tym fragmentem miałam okazję wędrować.
Jak ja się na nim znalazłam? Czyjś palec wskazał moje nazwisko, połączył kreską, zatoczył kółko i stworzył grupę. Jak to w życiu. Ktoś za ciebie zadecydował, kim będzie twój towarzysz podróży bez pytania o poglądy polityczne, religię, orientację seksualną, ilość dzieci, kraj pochodzenia, wiek, kolor skóry … Celem jest droga, a ona przecież łączy.
Nie musisz się ze mną zgadzać. Spokojnie. Ale ubierz wygodne buty i ruszaj ze mną w podróż. Gotowy?
Via Francigena
Nie wiem, kto wpadł na ten pomysł, ale stało się, 4 włoskie regiony: Lacjum, Umbria, Toskania i Marche wraz z ekipą z Umbria Francesco’s Ways, postanowiły działać razem. Idea była mniej więcej taka: ściągnąć ludzi z całego świata, przegonić ich po szlakach przez pola i wioski, porządnie zmęczyć, nakarmić, a potem wysłać w miasto aż do późnych godzin nocnych.
Zaprosili więc 100 osób z 5 kontynentów, aby wędrowały 5 szlakami przez 7 dni szlakami Via Francigena. Projekt nazwano Italian Wonder Ways.
I tak, we wrześniu 2016 roku, dziesiątki dziennikarzy i blogerów specjalizujących się w pisaniu o podróżach, zjechało się do Rzymu z najdalszych zakątków świata. Podzielono nas na 5 grup, zapakowano do autokarów i rozwieziono po środkowych Włoszech. Mieliśmy się ponownie spotkać za 5 dni.
Nasze szlaki to Via:
- Lauretana z Loreto do Asyżu,
- di Francesco z La Verna do Rzymu,
- Amerina z Asyżu do Rzymu,
- Francigena del Nord z Lukki do Rzymu,
- Francigena del Sud z Formia do Rzymu,
- Camino di Benedetto z Nursji do Cassino.
Via Amerina
Dlaczego piszę Via Amerina? Bo ten szlak, b edący fragmentem Via Francigena, przypadł mi w udziale. Moja grupa była mieszanką dziennikarzy, blogerów, pisarzy i speców od Instagrama. Byliśmy także jedyną grupą, w której pielgrzymem było niespełna 3 letnie dziecko, Thaiel.
Grupy nie można puścić samej w świat. Potrzebuje lidera, opiekuna, słowem mamuśki. Naszym aniołem była Agnese Cerquaglia z regionu Umbria. Z nią byliśmy bezpieczni i spokojni, że dojdziemy tam, gdzie mamy dojść i to zgodnie z harmonogramem. Mieliśmy także specjalne wsparcie przewodników ze stowarzyszenia Cammino della Luce, dodatkowo każdego dnia opiekowali się nami lokalni przewodnicy.
Czas jednak na słowo wyjaśnienia.
Nie byliśmy “prawdziwymi” pielgrzymami, nie wędrowaliśmy całego dnia, nie spaliśmy w klasztorach, kościołach, domach pielgrzyma czy u napotkanych po drodze ludzi. Mieliśmy jedynie posmakować szlaku, wędrowaliśmy średnio 15 km dziennie, a następnie zwiedzaliśmy miasteczka, które znajdowały się na trasie. Uczestniczyliśmy w licznych spotkaniach, często będąc zaskakiwani niezwykłym przyjęciem przez mieszkańców miast. Naszą wędrówkę zaczynaliśmy o 8:30, ale dzień kończyliśmy zwykle około północy. Czasu na sen nie zostawało zbyt dużo, ale przecież nie on był tu najważniejszy. Wysłuchaliśmy dziesiątek koncertów, obejrzeliśmy drugie tyle pokazów zręczności lokalnej społeczności, zwiedziliśmy setkę muzeów i oczywiście jedliśmy całe mnóstwo miejscowych przysmaków. Ale czy we Włoszech może być inaczej?
Italian Wonder Ways
Gościem honorowym Italian Wonder Ways była Ndileka Mandela, wnuczka Nelsona Mandeli, przedstawicielka rodziny Mandeli i Nelson Mandela Foundation, która wędrowała z moją grupą przez 1 dzień, później zniknęła do swoich obowiązków.
Towarzyszyła nam także ekipa filmowców. Wielkie ukłony dla Massimo Molinari, który zrealizował ten trailer, trafnie pokazując emocje, które nam towarzyszyły. Będę zaszczycona, jeśli zechcesz go obejrzeć, to tylko 1 min 35 sek.
A teraz przyszedł czas, aby Wam pokazać, jak to wszystko wyglądało. Oto mapa mojej wędrówki.
Na szlaku Via Amerina
Autorką mapy trasy Via Amerina jest Magdalena Żywicka
Miasta, które odwiedziliśmy w czasie naszej wędrówki:
Region Umbria
1. Asyż
2. Avigliano Umbro
3. Castel dell’Aquila
4. Amelia
Region Lacjum
5. Orte
6. Gallese
7. Civita Castellana
8. Vasanello
9. Corchiano
10. Faleria
11. Calcata
12. Falerii Novi
13. Castel Sant’Elia
14. Nepi
16. Santa Savinilla
16. Frascati
17. Rzym
Jak widzicie, sporo miejsc, biorąc pod uwagę, że kilka godzin dziennie schodziło nam na przedzieranie się przez chaszcze, pola i wsie, gdzie oszczekiwały nas miejscowe psy.
Gotowy na więcej szczegółów?
Dzień 1, Rzym – Asyż – Castel dell’Aquila – Avigliano Umbro
To był długi dzień. Przylot do Rzymu, wyjazd do Asyżu, gdzie otrzymaliśmy kartę pielgrzyma, odmówiliśmy wspólnie modlitwę i dostaliśmy błogosławieństwo na drogę. Nie było czasu na zwiedzanie miasta. Gdy dojechaliśmy do umbryjskiego Castel dell’Aquila, dzień miał ku końcowi. Przygrywała nam orkiestra (dali czadu!) i zwiedziliśmy Museo della civiltà contadina, zwiedziliśmy miasteczko z przewodnikiem.
Już po ciemku dojechaliśmy do Avigliano Umbro, gdzie po powitalnej kolacji mogliśmy się udać na spoczynek. Miejsce, Relais Nature La Tenuta Dei Ciclamini, jest po prostu piękne, więc rano wstałam skoro świt, obeszłam cały teren i nakręciłam króciutki film (zobaczycie go poniżej, gdzie omawiam noclegi).
Dzień 2, Castel dell’Aquila – Amelia
Najpierw trochę … paleontologii
Ranek rozpoczęliśmy od wizyty w centrum paleontologii roślin, Centro di Paleontologia Vegetale della Fossile di Dunarobba. Skamieniałe drzewa z tutejszych lasów kopalnych były jedną atrakcją, a nakarmienie nas lokalnymi smakołykami (a przecież godzinę wcześniej jedliśmy śniadanie) kolejną. Nie, nie da rady być głodnym we Włoszech.
Castel dell’Aquila
Wróciliśmy do Castel dell’Aquila, bowiem stąd rozpoczynaliśmy naszą pieszą wędrówkę. Miasteczko w pełnym słońcu pokazało swoje piękno. Droga z Castel dell’Aquila do Amelii to pierwszy sprawdzian dla naszych nóg.
Wyruszamy na szlak z Castel dell’Aquila
Wędrowaliśmy przez głuszę, wsie, a zza płotów witały nas psy, osły, owce. Koty jedynie na chwilę otwierały oczy. Pielgrzymi na tej trasie nie są dla nich niczym nadzwyczajnym. Kilka godzin marszu i niespodzianka. Zobaczcie, kto na nas czekał.
Umbryjskie niespodzianki. Zwróćcie uwagę, na stroje jeźdźców
Lunch zjedliśmy na świeżym powietrzu w miejscu przeznaczonym dla lokalnej społeczności na piknikowanie. Gospodarzem jest Associazione Amici del Rio Grande Amelia. Wody w rzece, przy której odpoczywaliśmy było tak mało, że kaczki chodziły zamiast pływać.
Amelia
Czas ruszać dalej, kolej na Amelię. Przecudne miasto, do góry historyczna część ze wspaniałym tarasem widokowym na miasto, bazyliką zapierającą dech, teatrem, podziemiami i wąskimi uliczkami. Spokojnie, tak tego nie zostawię. Czas, jaki tu spędziliśmy był wyjątkowo zapełniony, więc o Amelii będzie jeszcze na tym blogu osobny post. A tymczasem zobaczcie, jaki jest widok z góry.
Amelia, Umbria, widok z centro storico
Dzień 3, Orte – Gallese – Civita Castellana
Między Amelią a Orte, krajobrazy są wyjątkowo piękne. Osobiście uważam, że to jeden z najpiękniejszych przyrodniczo odcinków Via Amerina. Tego dnia mieliśmy niespodziewane towarzystwo, golden retriever, którego nazwaliśmy Speedy. Ponoć jest wielbicielem pielgrzymów i chętnie się dołącza do grup. Przeszedł z nami ponad 10 km sprawiając ogromną przyjemność swoją obecnością. Niestety musieliśmy pożegnać psiaka, gdy autokar zabierał nas do Orte.
Orte
Orte jest cudowne w kolory, widoki i miasto w mieście czyli Orte underground – podziemne Orte. Wąska sieć korytarzy i niewielkich sal została oświetlona i dostosowana dla zwiedzających, ale nadal spacer bez przewodnika byłby dość przerażającym przeżyciem. To prawdziwa sieć, nie chciałabym się tu zgubić. Jednak Orte na powierzchni zachwyca mnie dużo bardziej. Jest piękne i koniecznie zapiszcie je sobie na liście “must see”. Żegnaliśmy to miasteczko z żalem, niestety program był napięty, a w Gallese już na nas czekano i ciąg dalszy tego fragmentu Via Francigena.
Prześliczne Orte, Lacjum
Gallese
Gallese to niewielka miejscowość w regionie Lacjum. Przywitała nas orkiestra przed wspaniałym kościołem, Chiesa di San Famiano. Mieszkańcy wiedzieli, że zamiast przegonić nas po mieście lepiej skupić się na pokazaniu tego, co mają najlepsze: siebie – jako wspaniałą społeczność. Każdy z nas otrzymał pięknie przygotowaną modlitwę do św. Famiano. Byłam tym ciepłym przyjęciem zauroczona, a moje serce skradło pewne małżeństwo, które przycupnęło sobie na ławeczce pod kościołem. Ona 82, on 89 lat.
Mieszkańcy w Gallese przyjęli nas wspaniale
Civita Castellana
A jednak dzień się jeszcze nie skończył. Wspaniałe Gallese zostało za nami. Ty też masz czasami dość biegu z miasteczka do miasteczka? Byle zobaczyć, byle odhaczyć, zaliczyć? Ale nie w Civita Castellana. Widok ma miasto ze wspaniałym Museum Forte Sangallo Civita Castellana, pełne młodych ludzi siedzących na murach otaczających miasto i cieszących się wieczorem od razu stawia na nogi. Civita, choć pełne historii, tętni życiem i co krok udowadnia, że warto tu przyjechać.
Niesamowita Civita Castellana
Dzień 4, Vallese – Faleria – Calcata
Ten odcinek drogi to wąwozy, podejścia, piękne lasy i mnóstwo leszczyny. Był akurat czas zbiorów orzechów laskowych czego wcześniej nie miałam okazji oglądać. Traktory jeździły ze specjalnymi przyczepkami wypełnione po brzegi orzechami. Zresztą, w czasie tego wyjazdu zjedliśmy chyba ich rekordową ilość.
Vallese
Vallese to ciekawa miejscowość, choć trafiliśmy akurat na zjazd motocyklistów, więc było dość głośno. Obeszliśmy miasto z przewodnikiem, obejrzeliśmy główne atrakcje miasteczka, ale mnie jak zwykle najbardziej zaciekawiło to, co jest za płotem. Jak to podwórko. Czyż nie jest urocze?
Spodobało mi się to podwórko w Vallese
Faleria
W końcu ruszyliśmy na szlak. Odcinek do Falerii był znakomity. Wędrowaliśmy starożytnym fragmentem drogi Via Amerina. To tereny dawniej zamieszkałe przez lud Falisków, po włosku Falisci. Pozostawili po sobie wiele śladów, w tym grobowce wydrążone w skałach. Tu droga była inna, wąwozy, las, trochę podejść pod górę. Wspaniale!
Wąwozy w okolicach Falerii
Gdy doszliśmy do Falerii ujrzeliśmy miasto, które niegdyś musiało tętnić życiem. Niestety dziś wspaniały zamek jest w ruinie, a mieszkańcy bezskutecznie od lat poszukują inwestora, który zechciałby uratować ich dziedzictwo kulturowe. Życzę im z całego serca, aby w końcu się udało, biorąc jednak pod uwagę ilość zamków w rozsypce we Włoszech, zapewne nie będzie łatwo. To było interesujące spotkanie. I domy też są tu niezwykłe.
Takie domy są w Falerii
Calcata
Tymczasem na nas czekała już Calcata. Miasteczko, które już dawno powinni być zapomniane, a jednak przed opuszczeniem na dobre, ktoś je uratował. Do dziś mieszkają tu pochodzący z najdalszych zakątków świata artyści. Calcata to miasteczko na tufie, więc jego powierzchnia jest ograniczona. Nie będę się rozpisywać, ponieważ na bogu już opisałam to miasteczko: Calcata – czy to miasto naprawdę istnieje.
Dzień 5, Falerii Novi – Castel Sant’Elia – Nepi
Abbazia di S. Maria in Falleri
Nie sądziłam, że kolejny dzień marszu doprowadzi nas do miejsca tak fascynującego i tajemniczego zarazem. Nie po raz pierwszy zwiedzam kościół, w których symbole odnajduje się latami. Krok po kroku, z układanki powstaje obraz historii Abbazia di S. Maria in Falleri. Całe szczęście, detektywi-pasjonaci coraz lepiej ją poznają. Oszołomiona, ciężko mi się było skupić na dalszej podróży.
Castel Sant’Elia
Tymczasem jechaliśmy dalej, do niezwykłego kościoła w Castel Sant’Elia, a zaraz potem odwiedziliśmy mieszkających w pobliżu polskich księży. Sanktuarium Matki Bożej Skalnej opiekują się księża Michalici ze Zgromadzenia św. Michała Archanioła. Tylko im pozazdrościć widoków, które mają na co dzień.
Sanktuarium SS. Maria Ad Rupes , Castel Sant’Elia, Lacjum
Nepi
Kolejnym przystankiem było miasto wody, Nepi. W pełnym słońcu wczesnego popołudnia wjechaliśmy do miasta, a naszym oczom ukazał się wspaniały zamek z wieżą. Wspięliśmy się na samą górę, by podziwiać Nepi z góry. Zostaliśmy tu chwile dłużej, by cieszyć się urokami także tutejszej kuchni.
Nepi, Lacjum, widok z wieży zamku
Choć w każdym z tych miejsc byliśmy zaledwie przez chwilę, wiem, które z nich są warte ponownych odwiedzin, tym razem na spokojnie, w swoim tempie, bez oficjeli, orkiestr i całej tej otoczki. Mieliśmy tak intensywne dni, że myśląc teraz o niektórych, zastanawiam się, gdzie u licha właściwie byłam. Zdjęcia robiłam niemal w biegu.
Dzień 6, Rzym – Frascati
Rzym
Rzymski poranek rozpoczęliśmy od wspięcia się na teren Riserva Naturale di Monte Mario, skąd rozpościerał się wspaniały widok na Rzym. Miejsce niezwykle przyjemne, bardzo polecam. Ruszyliśmy dalej. Tego dnia dołączyły do nas niemalże wszystkie osoby, które brały udział w przygotowaniach Italian Wonder Ways, więc były wspólne zdjęcia, dużo radości i tak przeszliśmy ostatnich kilka kilometrów przez zielone tereny Rzymu.
Uczestnicy Italian Wonder Ways 2016, na zdjęciu nie zmieścili się wszyscy
Naszym kolejnym przystankiem był kościół San Lazzaro. Co na nas czekało? Lunch na świeżym powietrzu i wspaniały koncert muzyki średniowiecznej. I to w takim towarzystwie.
Przed Chiesa di San Lazzaro w Rzymie
Frascati
Popołudnie znów spędziliśmy w drodze, udaliśmy się do prześlicznego Frascati, jednego z Castelli Romani. Mam ogromny sentyment do tego miasta, więc byłam szczęśliwa z powrotu. Pojawiliśmy się w Villa Tuscolana, aby oficjalnie zakończyć Italian Wonder Ways uroczystą kolacją. Poznajcie Via Amerina Team.
Via Amerina Team, od lewej: Susana (Portugalia), nasz filmowiec Massimo (Włochy), nasza opiekunka Agnese (Włochy), Dylan ( Hongkong ), Daniela (Niemcy), Giancarlo (Cammino della Luce, Włochy), Paolo (Włochy), Tobias (Niemcy), Gionata (Włochy), Camilla (Chiny), ja, Olivia (Niemcy), Dino (Argentyna). Zdjęcie dzięki uprzejmości Susany.
Dzień 7, Rzym
Ostatniego dnia zaplanowano audiencję u papieża. Niestety ogarnięcie grupy 100 osób po przeciągającej się kolacji pożegnalnej poprzedniego wieczoru i korki między Frascati a Rzymem, skutecznie nas opóźniły. Gdy dotarliśmy na Plac św. Piotra, środowe spotkanie papieża Franciszka z wiernymi już trwało i ciężko było się przeciskać na krzesła zarezerwowane specjalnie dla nas. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, mieliśmy trochę czasu na Rzym. Czy może być coś piękniejszego?
Watykan, środowa audiencja na Placu św. Piotra
Przewodnicy Via Amerina z Cammino della Luce
Giancarlo Guerrini
to twórca organizacji Cammino della Luce, wybitny znawca szlaku Via Amerina, pielgrzym, to dzięki jego organizacji, szlak jest naprawdę dobrze oznakowany. Jest także autorem książki “Il cammino della luce. A piedi sulla Via Amerina”, która jest dostępna w języku włoskim i angielskim i jest całkowicie poświęcona szlakowi Via Amerina. Pochwalę się, że książkę mam z autografem autora.
email: guerrinigancarlo@yahoo.it
Flavia Corsano
współpracuje z Giancarlo, szlak Via Amerina przemierzyła setki razy wspierając pielgrzymów, a także pracując jako tłumaczka i przewodniczka. O dziecka dwujęzyczna, dzięki brytyjskiej mamie, jest autorką anglojęzycznej wersji książki autorstwa Giancarlo Guerrino poświęconej Via Amerina.
email: flavia.corsano@alice.it
Noclegi
W czasie całej wyprawy nocowaliśmy w kilku fantastycznych miejscach, oto one:
Avigliano Umbro, Relais Nature La Tenuta Dei Ciclamini
Duży kompleks hotelowy we wspaniałym stylu. Bardzo wygodne pokoje, pięknie urządzone. Hotel zlokalizowany w czarującym miejscu, do którego prowadzi aleja cyprysowa, a za płotem pasą się spokojnie konie. Miejsce marzenie. Polecam każdemu, także na duże imprezy, jak wesele. Świetne śniadania, kolacje i … tak, w ekipie restauracji była pani z Polski. Kilka ujęć z mojej komórki.
Amelia, La Gabelletta
Hotel położony przy drodze, jednak ogrodzony murem, dzięki czego jest łatwo dostępny i jednocześnie cichy. Poza centrum historycznym miasta. Wspaniałe apartamenty i pojedyncze pokoje, odkryty basem i piękny ogród pełen wygodnych leżaków, foteli czy hamaki sprawiają, że nie chce się stamtąd wyjeżdżać. Wspaniale urządzona restauracja. Oto krótki filmik, jaki nagrałam w ogrodzie.
Civita Castellana, Hotel Relais Falisco
W hotelu spędziliśmy 2 noce i wspominam niezwykle ciepło poranny śpiew ptaków za oknem (pod warunkiem, że się je uchyliło), świetną restaurację, bar z pysznymi przekąskami i dobre śniadania z rewelacyjną kawą. Pokoje przecudne, a lokalizacja samego hotelu kapitalna! Bardzo polecam.
Frascati, Grand Hotel Villa Tuscolana
To miejsce było moim marzeniem od 1998 roku. Zdziwieni? Cóż, waśnie w tym roku spędziłam we Frascati kilka miesięcy, a z tarasu mojego ówczesnego miejsca zamieszkania, rozpościerał się widok na co? No jasne, na Villa Tuscolana. Wówczas nie było szans, aby być gościem tego niezwykłego hotelu, musiałam na to poczekać … 18 lat! Ten krótki powrót do Frascati był dla mnie więc wyjątkowy. Z tarasów Frascati rozpościera się przecudny widok na Rzym, a samo miasto jest pełne uroku, wspaniałych uliczek, cudownego parku z Villa Torlonia, fontannami, słynnym winem Frascati i oczywiście kanapką z porchetta. Z widok z Villa Tuscolana? Musicie to sami zobaczyć, jest zwyczajnie obłędny.
Jeśli masz konto na Pinterest, zapisz do swojej tablicy jedno z poniższych zdjęć. Przygotowuję je specjalnie dla Ciebie!
[row]
[/row]
Włoska poczta
Dzielę się z Tobą moimi włoskimi podróżami mając nadzieję, że cię zainspirują do samodzielnego poznawania jednego z najpiękniejszych krajów na świecie. Dlatego zachęcam, abyś dołączył także do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Tylko dzięki temu nie przeoczysz niczego, co się pojawiło na blogu, ale przede wszystkim, otrzymasz mnóstwo dodatkowych informacji.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedna z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
ps. Grupa wędrująca szlakiem św. Benedykta startowała z Nursji, spod Bazyliki Św. Benedykta, która zaledwie miesiąc później, w wyniku trzęsienia ziemi, uległa zawaleniu.
Zdjęcie tytułowe Rzymu: Christopher Czermak, Unsplash
Do artykułu Zapomniana Cortona?